I zdołał wywalczyć remis – dodajmy pierwszy (!) w całej dotychczasowej jesieni w „okręgówce” – który gospodarzy w przeciwieństwie do ekipy z Bestwiny ukontentował. – Wygrywając mogliśmy wskoczyć na 4. miejsce wobec rozstrzygnięć w tej kolejce. Nie udało nam się to i czujemy niedosyt, bo na przestrzeni spotkania mieliśmy znacznie więcej okazji – zaznaczył po meczu Sławomir Szymala, szkoleniowiec bestwinian, którzy podziały punktów „lubią” już od dawna. Ten dzisiejszy był szóstym w rozgrywkach.

Przed pauzą wielu akcjom gości brakowało dokładności. Sytuacje wypracowali sobie dwie. Mateusz Droździk w końcówce chybił, wcześniej obrońcy GLKS-u w ostatnim momencie przyblokowali Mateusza Radwańskiego. Nastawieni na kontry i grę „na zero w tyłach” gospodarze w 17. minucie mogli spłatać figla faworytowi, lecz Jakub Pilch po wycofaniu piłki na 8. metr uderzył zbyt wysoko.

Golami obie drużyny okrasiły drugie 45. minut. Bestwinianom brakowało wykończenia, co zemściło się w 56. minucie. Pilch wyszedł na dogodną pozycję i skorzystał z pomyłki Bartłomieja Droździka, który piłki nie wyekspediował, umożliwiając napastnikowi beniaminka strzał niemal do „pustaka”. W 66. minucie defensywa GLKS-u wreszcie pod naporem skapitulowała. Patryk Wentland dośrodkował z rzutu wolnego, a Marcin Gołąb dostawił idealnie głowę. Do ostatniego gwizdka arbitra dążenia LKS-u, aby w Wilkowicach wygrać były solidne, lecz przysłowiowej zimnej krwi brakowało M.Droździkowi, Arturowi Sawickiemu i Szymonowi Skęczkowi.

Protokół meczowy poniżej.