Boiskowa rzeczywistość okazała się dla ambitnych piłkarzy z Pruchnej brutalna. – Błyskawica była zdecydowanie lepsza. Tylko nieskuteczność gości pod naszą bramką utrzymywała nas przy grze – rozpoczyna Tomasz Wróbel, szkoleniowiec miejscowych, dodając: – W pierwszej połowie nie istnieliśmy na boisku. Być może to ranga derbów sparaliżowała poczynania. Po przerwie było lepiej, ale ambicja nie wystarczyła.

Drogomyślanie bardzo szybko przystąpili do tworzenia klarownych szans pod bramką Piotra Walasa. Istotnie jednak z finalizacją było z reguły „na bakier”. I tylko w 26. minucie Błyskawica przeprowadziła akcję udaną od samego początku do szczęśliwego zakończenia. Patryk Ułasewicz wrzucił piłkę z bocznego sektora, zgrał ją w swoim stylu Krzysztof Koczur, a Marcin Jasiński strzałem głową zrobił to, co do niego w owej sytuacji należało. Godzinę rywalizacji zwieńczył personalny rewanż, bo to Jasiński asystował, a Koczur zaistniał w wąskim gronie strzelców. Przy pozostałych próbach zaczepnych faworyt mylił się. Zawodnicy LKS-u '99 zainicjowali kilka obiecujących wypadów, Bartłomieja Oleksego do interwencji zmusił nawet Mateusz Byrczek, ale w tym przypadku nie na wyrost rzec można, iż „jedna jaskółka wiosny nie uczyniła”.

A do zmarnowanych szans ekipy z Drogomyśla wracając, nie sposób pominąć fakt hat-tricka... celowania w poprzeczkę. Sztuki tej dokonali w niedzielne popołudnie Mateusz Saltarius, Mariusz Krzempek oraz Damian Król. – Gdybyśmy wcześniej strzelili drugiego gola niewątpliwie grałoby się nam łatwiej. A tak pojawiło się trochę niepotrzebnej nerwowości – mówi trener Błyskawicy Krystian Papatanasiu.