Postawić kropkę nad ekstraklasowym „i”!
Najbliższy czwartek może być wielkim dniem, piłkarskim „wielkim czwartkiem” dla Podbeskidzia. Bielski zespół po raz drugi może dokonać niemal niemożliwego – to, co po meczu z Widzewem Łódź stać się może, po pierwszej części sezonu było odległe niczym horyzont.
Sytuacja przed czwartkowym meczem z Widzewem jest klarowna. „Górale” na trzy kolejki przed końcem rozgrywek mają siedem punktów przewagi nad najbliższym rywalem oraz Zagłębiem Lubin. Zwycięstwo gwarantuje zatem utrzymanie.
Kibice bielskiego klubu przeżywają swoiste deja vu. W poprzednim sezonie Podbeskidzie po rundzie jesiennej przez wszystkich było skazywane na spadek. W zachowanie ligowego bytu ciężko było wówczas wierzyć. Dzięki dobrej grze wiosną, niemożliwe stało się możliwe. Zmierzające do finału – oby szczęśliwego – trwające rozgrywki przyniosły scenariusz niemal identyczny. Mizerna pierwsza część sezonu, po której ponownie „Górali” widziano w I lidze, i wiosenna metamorfoza.
Analogii względem sezonu 2013/104 jest więcej. Rok temu Podbeskidzie utrzymało się w lidze – bez pomocy niczyjej – po zwycięstwie w ostatniej kolejce w Łodzi. Historia koło może zatoczyć. Co prawda nie będzie to koło pełne, bo sezon się jeszcze nie kończy, ale happy end po Widzewie jest mile widziany.
Podopieczni Leszka Ojrzyńskiego kropkę nad ekstraklasowym "i" powinni postawić. Wszak bielski zespół na własnym boisku nie przegrał od 27 września, kiedy to w 10. kolejce uległ drużynie z Gliwic. Ponadto, o czym mowa już była, zasłużył na miano "rycerzy wiosny". Rycerze Ojrzyńskiego są świadomi stawki meczu. W końcowy sukces wierzą również kibice. Wszystkie bilety na mecz z Widzewem zostały sprzedane.
Co jeśli nie? Jednopunktowa zdobycz bądź żadna, sytuację bielskiego zespołu skomplikuje, ale nie na tyle, by mówić o katastrofie. Co będzie gdy...? O tym w Bielsku-Białej nie myśli chyba nikt.