Zdarzeniami z sobotniej konfrontacji derbowej bez cienia przesady można by obdzielić kilka ligowych spotkań na poziomie „okręgówki”. Nie sposób więc opisać wszystkie. Co najważniejsze – to bez wątpienia zwycięstwo ekipy z Wisły w rozmiarach iście hokejowych 4.3. Taki licznik strzelecki nie ma w sobie niczego z przypadku, bo obie strony postawiły na futbol radosny, przedkładając ofensywę – co niejednego kibica mogło uraczyć – nad bronienie dostępu do własnej „świątyni”.

Działo się już do przerwy. W 23. minucie Mateusz Tomala dopełnił formalności po wrzutce Jakuba Marekwicy, która była ponowieniem kornera WSS. Wcześniej bliski zapewnienia gospodarzom prowadzenia był Szymon Płoszaj, na którego loba z 18. minuty odpowiedź znalazł Konrad Krucek. Przywołany napastnik w 35. minucie doczekał się trafienia głową w następstwie dwójkowej akcji Marekwicy z Szymonem Woźniczką, ale kilka chwil wcześniej z łupów – i to podwójnie – radował się Jakub Krucek. Pomocnik Beskidu chytrze zachował się wpierw po rzucie rożnym skoczowian, a następnie nie zniweczył wysiłków asystującego Michała Szczyrby.

Piłkarskich fajerwerków ciekawa „połówka” bynajmniej nie zakończyła. W 53. minucie w dogodnej sytuacji znalazł się Adrian Borkała, lecz strzał posłał ponad celem. Precyzji nie zabrakło za to Tomali, który „na raty” wobec uprzednich prób Płoszaja i własnej dał wiślańskiej drużynie zaliczkę 3:2. W 62. minucie futbolówka znów zatrzepotała w siatce gości, bo K. Krucek nie miał wiele do powiedzenie przy strzale Płoszaja z rzutu wolnego. Z walki o korzystny rezultat podopieczni trenera Marcina Michalika nie zrezygnowali, lecz odpowiedzieli tylko raz – w 71. minucie „z wapna” po faulu na Jakubie Małkowskim sprawiedliwość wymierzył Szczyrba. W końcówce doświadczony pomocnik kierował uderzenia na bramkę WSS, najlepszą jednak sposobność, by doprowadzić do remisu zaprzepaścił w 81. minucie J. Krucek, pudłując w obliczu golkipera wiślan.

Abstrahując od odmiennych nastrojów w szeregach sobotnich przeciwników, należy docenić atrakcyjność widowiska w Wiśle. – Mimo niekorzystnej aury zapewniliśmy kibicom ciekawą potyczkę. Faktem jest, że to był mecz błędów, ale popełniliśmy ich nieco mniej, stąd zwycięstwo, którego nad Beskidem trochę wyczekiwaliśmy – kwituje Tomasz Wuwer, szkoleniowiec ekipy z Wisły.