Starcie Beskidu z Koszarawą miało odbyć się 1 maja, lecz przez wzgląd na obostrzenia przeniesiono je na środę 12 maja. Mecz odbył się bez udziału publiczności, a szkoda, bo kibice zobaczyliby naprawdę dobre widowisko. 

 

W pierwszej połowie przeważała zdecydowanie Koszarawa, która w pierwszym kwadransie wypracowała sobie 2 dogodne sytuacje bramkowe - na posterunku był jednak golkiper gospodarzy. Gol dla gości padł w najmniej spodziewanym momencie, bo po uderzeniu z dystansu Jakuba Urbasia, który wrzucił futbolówkę za "kołnierz" zaskoczonemu Romanowi Nalepie. Wkrótce piłkę do siatki mógł skierować Tomasz Janik - i to dwukrotnie. Wpierw zblokowali go obrońcy, następnie dobrze interweniował Nalepa. Jednak w 42. minucie doświadczony zawodnik dopiął swego, wykorzystując dogranie Jakuba Kantyki

 

 

Gospodarze mieli 2 groźne sytaucje - po uderzeniach Marcina Jaworzyna oraz Michała Szczyrby, lecz na posterunku był Jakub Gałuszka. Golkiper Koszarawy nie dał się także zaskoczyć po zmianie stron, natomiast Nalepa skapitulował raz jeszcze. W 77. minucie końcowy rezultat meczu ustalił rewelacyjny tego dnia Hugo Nejfeld, który uderzeniem po dalszym słupku sfinalizował przytomne podanie Janika. Co ciekawe, Janik w ostatnich minutach ponownie strzelił gola, ale sędzia dopatrzył się spalonego.

 

Zwycięstwo Koszarawy było w pełni zasłużone, co po końcowym gwizdku potwierdził szkoleniowiec Beskidu. Jego słowa na naszych łamach przeczytać będzie można jutro.