Bielscy królowie sportu? Znamy, znamy! Futboliści Górali, powie większość. Ktoś przypomni siatkarzy z BBTS, inni wskażą na futsalowców z Cygańskiego Lasu, niektórzy uwielbiają królowe z Białej – siatkarki BKS, ośmiokrotne mistrzynie Polski. A przed laty bielskimi królami sportu byli słynni pięściarze BBTS. Mistrzowie Polski, mistrzowie Europy, medaliści olimpijscy – Zbigniew Pietrzykowski, Marian Kasprzyk, Leszek Błażyński i wielu, wielu innych. Mistrzów, królów bielskiego i beskidzkiego sportu, olimpijczyków igrzysk zimowych, wielu jest z Bielska-Białej i pobliskich Wilkowic czy Bystrej. Dla przykładu przypomnę tylko wspaniałą rodzinę olimpijską Pawlusiaków właśnie z Wilkowic. Z „letnimi” olimpijczykami będzie ich prawie setka. Królowie bielskiego sportu, królewny... Każdy ma swoich bohaterów. Ale powiem wam tak: Królowa jest tylko jedna! Tą prawdziwą królową sportu jest lekkoatletyka. Nie znacie, nie wiecie, to posłuchajcie. Bo dla mnie to jest „oczywista oczywistość”, jak mawiał klasyk.

wojtulewski To właśnie lekkoatletyka zasłużenie i tradycyjnie od wielu dziesiątków lat traktowana jest na całym świecie, jak królowa sportu. Ale powiedzmy szczerze: ta nasza polska królowa i bielska królowa lekkoatletyczna trochę nam przyblakły i nieco przywiędły. Są dziś jakby obok głównego sportowego nurtu. Myślę, że zupełnie niezasłużenie. Nie ściągają na trybuny tysięcy widzów, są jakby na drugim planie. Tak jest, ale nie zawsze tak było.

Dziś aż trudno uwierzyć, że międzypaństwowe mecze lekkoatletyczne Polska-USA, Polska-Niemiecka Republika Federalna, czy Polska-Federacja Rosyjska na stadion X-lecia w Warszawie, a byłem tego świadkiem, ściągały po 100 tysięcy widzów na trybunach. Nigdy nie zapomnę tych wspaniałych emocji i przeżyć sportowych. Tak, tak – ten stadion X-lecia to nasz dzisiejszy Stadion Narodowy. Ogromnym zainteresowaniem publiczności cieszyły się też zawody lekkoatletyczne pod nazwą Memoriał Janusza Kusocińskiego. Trochę podobnie było i u nas.

W 1961 roku na stadionie BKS rozegrano mecz międzypaństwowy w lekkiej atletyce juniorów Polska-Włochy. Stadion był zapełniony tysiącami widzów. Takie zainteresowanie zawodami lekkoatletycznymi widziałem też na stadionie w bielskiej Wapienicy, gdzie aż trzy razy w latach 2003, 2010 i 2013 rozegrano mistrzostwa Polski seniorów. To był wielki sukces sportowy i organizacyjny naszego klubu Sprint i miasta Bielska-Białej. Ogromnym wydarzeniem, gromadzącym sporo widzów na tym stadionem, jest również mityng międzynarodowy BeskidianAthletic. Dla mnie, człowieka obytego ze stadionami lekkoatletycznymi, bowiem sam w czasach akademickich uprawiałem biegi średnie, trójskok i skok o tyczce, ma to ogromne znaczenie, aby w moim Bielsku-Białej rozkwitała królowa sportu. Tradycją, przeszłością, historią cały czas się żyć nie da. Ale dawne sukcesy bielskiej lekkiej atletyki są dla mnie takim miernikiem, że i u nas też mogą wyrosnąć mistrzowie, olimpijczycy, reprezentanci Polski.

Nie wiecie o kim mówię? To przypomnę. Nasze miasto reprezentowała na olimpiadzie w Rzymie w 1960 roku Barbara Gaweł-Sosgórnik. W 1976 roku w Montrealu na olimpiadzie był Jerzy Pietrzyk. Jolanta Januchta w Moskwie z kolei doświadczyła tego w 1980 roku. A Anna Nikiel na olimpiadzie w Sydney.

Dziś bielska lekkoatletyka to Sprint. Klub powstał w 1987 roku i jest spadkobiercą poprzednich klubów takich, jak BKS Stal i MKS Beskidy. Nie ma co ukrywać, że Sprint działa w niełatwych warunkach, mimo pięknego obiektu, jaki wybudowało  miasto. Ale gdyby nie konkretna pomoc gminy Bielsko-Biała we wspieraniu lekkiej atletyki i wielkie zaangażowanie władz klubu na czele z prezesem Ryszardem Chodorowskim nie byłoby łatwo. Jakie dostrzegam w Sprincie atuty? Znakomity obiekt, jeden z kilku najlepszych w kraju, konkretna pomoc miasta, regularne treningi prawie 100 zawodników, ogromny potencjał bielskiej czy beskidzkiej młodzieży, zaangażowanie i pasja sportowych działaczy klubu, fachowość szkoleniowców. To daje nadzieje na lepszą przyszłość lekkiej atletyki w naszym mieście.

Jest jeszcze wsparcie z Warszawy, bowiem były prezes Sprintu Zbigniew Polakowski jest dzisiaj wiceprezesem Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Problemem są silniejsze i bogatsze kluby oraz kluby akademickie, do których przechodzą uzdolnieni bielscy zawodnicy. Nadzieją klubu są regularne zawody lekkoatletyczne dla młodzieży na obiekcie Sprintu tzw. „Czwartki lekkoatletyczne”. To na nich wyrabia się pasję i zamiłowanie bielskiej młodzieży do królowej sportu. Pomaga też w tym ścisła współpraca klubu z Miejskim Zarządem Oświaty w organizowanych zawodach dla szkół gimnazjalnych.

Ale nie może zadowalać 12. miejsce Sprintu wśród 21 sklasyfikowanych w województwie śląskim klubów lekkoatletycznych. A że uczyć się należy od najlepszych to powiem wam, że są w planie robocze konsultacje prezesa Sprintu Ryszarda Chodorowskiego z władzami najlepszego w Polsce klubu lekkoatletycznego Podlasie Białystok, którym kieruje Jan Zalewski.

Powiedzmy otwarcie: przed bielskim klubem Sprint jest wiele pracy. Klub powinien też większy nacisk położyć na rozwój lekkoatletycznych konkurencji technicznych, jak skoki czy rzuty, a nie bazować głównie na biegach. Choć, jak sama nazwa wskazuje Sprint to właśnie bieganie. I jeszcze coś, co dostrzegłem na spotkaniu ze środowiskiem ludzi, którzy ten klub tworzą. To ich pasja do działania, skromność, pracowitość oraz nadzieja na lepsze dni bielskiej królowej sportu. Oby nadeszły one jak najszybciej.

Ze sportowym pozdrowieniem Sławomir Wojtulewski