
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Przebudzili się zbyt późno. Mistrz przypieczętowany
Z nadzieją sprawienia niespodzianki udali się dziś do Żywca futboliści z Węgierskiej Górki. Słaby początek meczu pozbawił jednak drużynę przyjezdną jakiejkolwiek zdobyczy.
- Z powodu choroby i obowiązków zawodowych zabraknie nam 2 podstawowych zawodników. Wiemy, że zmierzymy się z wymagającym przeciwnikiem, ale chcemy powalczyć. Niestety, gramy w kratkę i nie do końca wiem, czego spodziewać się po swoich zawodnikach - jakkolwiek to nie zabrzmi. Potrafimy powalczyć i wygrać w końcówce meczu w Istebnej, ale też przegrać z Muńcułem po prostu przechodząc obok spotkania... Liczę na to, że jako drużyna pokażemy charakter i sprawimy w Żywcu niespodziankę - mówił przed starciem z Góralem Tomasz Sala, trener Metalu.
O niespodziance mowy nie było - żywczanie już w pierwszej połowie pokazali, kto będzie rozdawał karty w dzisiejszym meczu. Podopieczni Bartosza Woźniaka prowadzenie objęli w 15. minucie za sprawą Grzegorza Szymońskiego. Następnie Dominika Szczotkę w sytuacji sam na sam do kapitulacji zmusił Kacper Marian. Na 3:0 przymierzył - przy dozie szczęścia - Maksymilian Gowin, zaś wynik do przerwy ustalił Szymoński. Przytomnym, prostopadłym podaniem w tej sytuacji popisał się Kamil Kozieł.


Na drugie 45. minut Woźniak desygnował do gry swojego najlepszego zawodnika - Macieja Łąckiego. Były skrzydłowy GKS-u Radziechowy-Wieprz już po chwili wpisał się na listę strzelców, pokonując Szczotkę mierzonym strzałem. Niestety, Łącki meczu nie dograł - w 70. minucie przypomniał o sobie niedawny uraz i musiał opuścić plac. Wówczas było... 5:2, bowiem przyjezdni dwukrotnie zdołali zaskoczyć defensywę Górala. Wpierw uczynił to doświadczony snajper Damian Tomiczek, a następnie Tomasz Pękala. Drużynę z Węgierskiej Górki stać było na zadanie jeszcze jednego ciosu - w 75. minucie głową futbolówkę do siatki skierował Konrad Pawlus.
- Ten mecz to nasza dominacja. Mieliśmy multum sytuacji bramkowych, wykorzystaliśmy 5. Przy tym wysokim wyniku wdarło się u nas rozluźnienie, które rywal wykorzystał. Szkoda, bo zamiast pójść po kolejne gole, to daliśmy się zaskoczyć - podsumował trener drużyny Górala, która dzisiejszym zwycięstwem zapewniła sobie tytuł mistrza jesieni w grupie B.