Nie sposób jednak nie odnotować na samym wstępie, że potyczka, której gospodarzem byli siatkarze z Będzina miała długo przebieg w pełni korzystny dla gości. Zasługa to głównie ich świetnej dyspozycji w ataku. Do przewagi 14:9 w premierowym secie doprowadziły m.in. dobre akcje Jake'a Hanesa, a gdy gospodarze dystans zniwelowali do stanu 19:21 sprawy w swoje ręce wziął Bartosz Pietruczuk. Z kolei w partii drugiej o istotną dysproporcję na rzecz BBTS-u zadbali także środkowi - punktujący zagrywką Wojciech Siek i blokiem Adrian Hunek. Bielski zespół odskoczył przeciwnikowi na 11:5 i choć będzinianie złapali kontakt tuż za połową seta, to zbyt duża liczba błędów własnych uniemożliwiła skuteczną pogoń wicelidera rozgrywek.
 



Inne oblicze miały kolejne sety, w których walki zaciętej było pod dostatkiem i trudno było jednoznacznie wskazać drużynę lepszą. Zmniejszenie strat to następstwo zagrywek i ataków Jakuba Rohnki. Miejscowi prowadzili m.in. 19:15, a wygrali - przyznać trzeba zasłużenie - na przewagi. Taki też "na styku" był finisz odsłony numer 4. Bielszczanie zaprzepaścili w niej przewagę 23:21 oraz piłkę meczową, gdy Hanes nadział się w kontrze na blok Łukasza Swodczyka. Niebawem mylili się w ofensywie Paweł Gryc i Pietruczuk, co zagwarantowało przedłużenie emocji.

Po blokach Sieka, Pietruczuka i Gryca w tie-breaku siatkarze BBTS-u wypracowali zaliczkę 9:5. Nerwów mimo tego nie zabrakło, bo błędy Hanesa sprawiły, że MKS zwietrzył szansę na wygraną przy stanie 14:13. Ostatni akcent meczu to jednak dobre zbicie Pietruczuka.

MKS Będzin - BBTS Bielsko-Biała 2:3 (20:25, 19:25, 26:24, 28:26, 13:15)

BBTS:
Macionczyk, Siek, Pietruczuk, Hanes, Piotrowski, Hunek, Fijałek (libero) oraz Lesiuk, Kapelus, Gil, Gryc, Coenen
Trener: Brokking