Nie ma co ukrywać, pierwsze trzy kwadranse upłynęły pod znakiem sporej przewagi w ofensywie bielszczan. Na początku meczu dobre okazje do zdobycia bramki mieli: Jakub Maj i Remigiusz Tański - ten pierwszy oddał minimalnie niecelny strzał, drugiego uderzenie obronił golkiper Piasta. W końcu jednak bialska Stal dopięła swego. W 15. minucie Kamil Waleczek dograł dobrą piłkę z rzutu wolnego do Juraja Dancika, a grający trener BKS-u sfinalizował akcję mocnym, precyzyjnym strzałem z woleja. Radość BKS-u nie trwała długo... 120 sekund później do remisu doprowadził Marcin Bobla. 

 

 

Na więcej jednak czerwono-żółto-zieloni nie pozwolili w tej części meczu, a sami ruszyli do ataku. W 23. minucie ponownie BKS na prowadzenie wyprowadził R. Tański, który próbował, próbował, aż w końcu wpisał się na listę strzelców. Zawodnik bialskiej Stali przytomnie wykorzystał błąd defensywy gospodarzy, pognał na ich bramkę i wygrał z golkiperem miejscowych pojedynek "oko w oko".  Chwilę później było już 3:1, gdy Maj świetnie odnalazł się w zamieszaniu pod bramką rywali i huknął nie do obrony. Wynik do przerwy ustalił R. Tański, który celnie przymierzył z rzutu karnego podyktowanego za faul na Maju. 

 

Po zmianie stron widzieliśmy już inny zespół BKS-u. Mówiąc wprost, wróciły demony z przeszłości. W grę bialskiej Stali wkradła się nonszalancja, co kosztowało drużynę stratę dwóch goli i niepotrzebną "nerwówkę". W 72. minucie na boisku zameldował się Adam Kozielski, którego powrotu wyczekiwali kibice BKS-u. Trudno też się dziwić. Popularny "Kozi" robił sporo szumu pod bramką Piasta i przez ten czas mógł dwukrotnie wpisać się na listę strzelców. Finalnie wynik meczu w 88. minucie ustalił R. Tański, który jednocześnie skompletował hat-tricha, wykorzystując "11" podyktowaną za faul na Damianie Dziadku.