Niewątpliwie faworytem starcia był BKS, wszak spadek Przełomu jest już przesądzony. Niemniej bielszczanie do konfrontacji z outsiderem podeszli z należytym respektem. Dłużej operowali piłką, częściej "siedzieli" na połówce przeciwnika, aczkolwiek długo brakowało konkretów. Ekipa z Kaniowa swoich szans z kolei upatrywała po kontratakach i trzeba przyznać, że momentami były one groźne. 

 

Jedną z lepszych okazji bialska Stal miała w 15. minucie. W zamieszaniu pod bramką Przełomu Kamil Kuśmierczyk zderzył się z Rafałem Twardowskim, do piłki doszedł Michał Jura, lecz uderzył minimalnie obok bramki. Co należy wspomnieć, Jura był bardzo aktywny w tym meczu. W 27. minucie po raz kolejny szukał szczęścia, tym razem po strzale z dystansu. Wreszcie BKS dopiął swego w 35. minucie. Mateusz Maciążka dograł z rzutu rożnego idealnie na niepilnowanego Pawła Polańskiego, a ten z bliskiej odległości umieścił piłkę w siatce. Tę sytuację poprzedziła próba Jury zakończona "ostemplowaniem" słupka. 

 

Gospodarze na jednobramkowym prowadzeniu nie zamierzali poprzestać. W 48. minucie Grzegorz Kalamus zdecydował się na strzał z dystansu. Piłka odbiła się od jednego z obrońców Przełomu i wpadła do siatki. Potem tempo nieco spadło. BKS ekonomicznie rozkładał swoje siły w ataku, choć nie obyło się bez kolejnych okazji m.in.: Kuśmierczyka czy Remigiusza Tańskiego.