Tym większe zaskoczenie wzbudziła sytuacja z 7. minuty, po której to gospodarze wyszli na prowadzenie. Trafienie było konsekwencją błędnego rozpoczęcia akcji przez defensywę Pasjonata. Na całe szczęście o wyrównanie goście pokusili się niemalże błyskawicznie. Tuż przed upływem kwadransa z dośrodkowania Wojciecha Sadloka z rzutu rożnego celną główką golkipera rywali pokonał Wojciech Małysz. Dankowiczanie przejęli inicjatywę, ale nie do końca potrafili to udokumentować. M.in. próby Sadloka i Tomasza Magiery z dystansu nie przynosiły skutku. W 39. minucie taryfy ulgowej wobec rywala już nie było. Adrian Szary dośrodkował ze skrzydła, a ponownie Małysz zrobił to, co w owej sytuacji do niego należało.

Zaliczka uzyskana przed pauzą nie była na tyle konkretna, aby rozstrzygać kwestię punktowego rozdziału. – Wydawało się, że będzie to dla nas dalej ciężka przeprawa, jak choćby w konfrontacjach z tego sezonu przeciwko Przełomowi czy Pionierowi. Po powrocie na boisko zagraliśmy jednak lepiej, mądrze prowadząc grę – komentuje Artur Bieroński, szkoleniowiec reprezentanta bielskiego podokręgu, który w drugich 45. minutach, pomimo okazałych łupów, wcale skutecznością nie grzeszył.

W 65. minucie wynik zmienił się na 3:1 dla Pasjonata. Kacper Czylok został obsłużony przez Sadloka i nie zawiódł w obliczu bramkarza Sokoła. Wcześniej to Wojciech Kołek był górą po strzale młodego pomocnika, zaś akcja Szarego omal nie przyniosła „swojaka” na rzecz gości z Dankowic. Kolejne dogodne okazje marnowali w dalszym fragmencie spotkania Sadlok i strzelający w poprzeczkę Małysz. Aż wreszcie na finiszu błysk Sadloka w postaci dwóch pięknych uderzeń z rzutów wolnych z okolic 25. metrów znokautował miejscowych.