
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Przy beniaminkach nudy nie ma. Nie pech, a fatum?
W Złatnej zmierzyły się dziś dwie najsłabsze ekipy grupy B Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej. Muńcuł podejmował Górala Istebna.
Drużyna Muńcuła po 11. meczach miała na swoim koncie zaledwie 1 punkt. Podopieczni Krzysztofa Karpety urwali go w Żywcu, remisując bezbramkowo z tamtejszym Góralem. Beniaminek w kilku meczach zespołem słabszym od rywala jednak nie był. Dość wspomnieć, że drużyna nieznacznie przegrywała z Koszarawą (1:2), Borami (1:3) czy Skałką Żabnica (1:2). Ekipa z Istebnej "oczek" miała natomiast 3 - wywalczyła je w meczu... z Muńcułem. Starcie w Istebnej zakończyło się wynikiem 5:1 dla gospodarzy. Dziś zespół z Żywiecczyzny chciał się więc zrewanżować.
Miejscowi futboliści w pierwszej połowie posiadali optyczną przewagę, lecz nie potrafili znaleźć drogi do bramki. Sprawy w swoje ręce (nogi) wziął Dominik Kręcichwost w 43. minucie, kiedy to... uderzeniem z własnej połowy przelobował bramkarza rywali. Do szatni na przerwę w lepszych nastrojach schodzili więc gospodarze.
- Zostawiliśmy mnóstwo zdrowia na boisku. To był dobry mecz w naszym wykonaniu - mówi Krzysztof Karpeta, trener drużyny Muńcuła, która w drugim kwadransie drugiej połowy dała się dwukrotnie zaskoczyć. Wpierw do wyrównania doprowadził Patrik Laś, wkrótce "receptę" na pokonanie Mateusza Piętkę słusznie zastosował Dariusz Juroszek. To trafienie podrażniło miejscowych.
- Zostawiliśmy mnóstwo zdrowia na boisku. To był dobry mecz w naszym wykonaniu - mówi Krzysztof Karpeta, trener drużyny Muńcuła, która w drugim kwadransie drugiej połowy dała się dwukrotnie zaskoczyć. Wpierw do wyrównania doprowadził Patrik Laś, wkrótce "receptę" na pokonanie Mateusza Piętkę słusznie zastosował Dariusz Juroszek. To trafienie podrażniło miejscowych.
Nastawiony na defensywę oraz kontrataki zespół z Istebnej w 83. minucie stracił prowadzenie. Karpeta przytomnym podaniem obsłużył Kręcichwosta, który w sytuacji sam na sam z golkiperem się nie pomylił. Autor dwóch trafień dla Muńcuła mógł zostać bohaterem spotkania, wszak w końcówce miał jeszcze 3 dogodne sytuacje strzeleckie - wówczas tak skuteczny już nie był. Podobnie zresztą jak uderzający z bliskiej odległości Kacper Najzer tudzież Rafał Waligóra.
Ku zdziwieniu obserwatorów w 87. minucie szalę zwycięstwa na swoją stronę przechylił Góral. Szybko rozegrany kontratak sfinalizował Eliasz Suszka, wprawiając jednocześnie przyjezdnych w euforię. - To już nie jest pech, tylko jakieś fatum. Byliśmy zdecydowanie lepsi, mieliśmy mnóstwo sytuacji bramkowych, a przegraliśmy. Nic nie chciało wpaść. Sędzia także nam "nie pomógł", bo miał kilka kontrowersyjnych decyzji. Bardzo żałujemy tego spotkania. Potrzebny jest nam jakiś wstrząs... - podsumował niepocieszony Karpeta.