Wiślanie premierowy test-mecz zaliczyli dopiero w drugiej połowie lipca. Szybko przekonali się też z formą są nieco „w lesie”. Przegrana 2:8 w rywalizacji z a-klasowiczem z Wilkowic była w tej materii wymowna. – Głowy po tym spotkaniu mieliśmy spuszczone, ale mecz pucharowy i kolejny sparing z rezerwami Rekordu przyniosły nieco więcej optymizmu. Potrafiliśmy stwarzać zagrożenie pod bramką przeciwników – zauważa szkoleniowiec Tomasz Wuwer, który wobec przetrzebionej kadry sam nawet musiał pojawiać się na murawie.

W trakcie przygotowań w Wiśle pojawił się potężny problem z obsadą pozycji golkipera. Na powrót do Żabnicy zdecydował się doświadczony Andrzej Nowakowski, będący w wielu potyczkach prawdziwą ostoją między słupkami „świątyni” zespołu z Wisły. Problem został jednak, przynajmniej pod względem ilościowym, rozwiązany. Do 18-letniego Wojciecha Woźniczki dołączyli mający przeszłość w Kuźni i Góralu Kacper Fiedor oraz wracający do wiślańskiego klubu i obdarzony świetnymi warunkami fizycznymi Przemysław Szalbót. – Walka o miejsce w wyjściowym składzie na tej pozycji powinna przynieść nam korzyści, choć zdajemy sobie sprawę, jaka „luka” jest do wypełnienia – podkreśla szkoleniowiec WSS.

Swoje w kwestii problemów natury personalnej poczynił również koronawirus i jego następstwa. – Bywało, że w tygodniu trenowało po kilku zawodników. Niektórzy stanęli przed koniecznością zmiany pracy, a szefostwo różnie patrzyło na nieobecności wieczorami. Problemy kadrowe były olbrzymie – wyjaśnia Wuwer. – Nie pozostaje nam teraz nic innego, jak grać tym składem, który jest do dyspozycji. Pomimo trudności mierzymy w miejsce w czołowej „4” – dodaje nasz rozmówca, który liczy jeszcze na wzmocnienia „last minute” na samym finiszu okresu przed ligowymi bojami oraz na to, że... na murawę jednak nie będzie zmuszony powtórnie wybiegać.