- Nasze podejście jest takie, jak do każdego innego meczu. I mentalnie, i fizycznie będziemy optymalnie przygotowani. To być może najważniejszy mecz w sezonie i jedziemy po zdobycz punktową. Remis da nam osiągnięcie celu, ale chcemy zdobyć w Żywcu pełną pulę na przypieczętowanie mistrzostwa - mówił w rozmowie z naszym portalem przed dzisiejszym meczem Kamil Sornat, trener Beskidu. 
 
Skoczowianie do Żywca przyjechali jak do siebie. Byli konsekwentni, momentami wręcz bezczelni, oraz konkretni. Już w minucie 2 objęli prowadzenie, które niejako ustawiło spotkanie. Kamil Kotrys otrzymał przytomne, otwierające podanie na lewe skrzydło i celnie dorzucił piłkę w pole karne, gdzie czyhał już na nią Michał Szczyrba. Piłkarz z przeszłością III-ligową takich piłek nie zwykł marnować, toteż z pokonaniem Rafała Pawlusa problemów nie miał żadnych.
 
Beskid mimo prowadzenie nie był drużyną przeważającą. To Góral dłużej utrzymywał się przy futbolówce. Nie przynosiło to jednak żadnych efektów, wszak będąc blisko pola karnego gości, brakowało żywczanom pomysłu na zaskoczenie defensywy. Tymczasem w doliczonym czasie gry pierwszej połowie piłkarze prowadzeni przez Sornata podwyższyli prowadzenie. Szczyrba zagrał prostopadle do Krzysztofa Surawskiego, który uderzył tuż pod poprzeczką. Niewiele zmieniło się widowisko po zmianie stron. Obie drużyny swoich szans na pokonanie bramkarza rywali szukali po strzałach z dystansu, lecz były one albo zbyt słabe albo niecelne. 
 
Tym samym Beskid Skoczów już po roku wraca do IV ligi śląskiej. Skoczowianie mistrzostwo bielskiej "okręgówki" zapewnili sobie na kolejkę przed końcem sezonu, mając na swoim koncie 82 punkty.