Żabnica uchodzi za teren trudny do zdobycia, toteż wizyta wyżej notowanych gości znad Olzy nie jawiła się w kategoriach zadania łatwego. Co więcej, piłkarze Metalu wystąpili pod wodzą „nowej miotły”, bo obowiązki trenerskie od Dominika Natanka przejął na krótko przed spotkaniem Dawid Szczotka. Jakby tego było mało, zmobilizowani gospodarze w 6. minucie trafili do siatki jako pierwsi. Uderzenie Natanka w zamieszaniu po wrzucie z autu Mateusz Kudrys jeszcze odbił, ale bezradny był wobec poprawki Damiana Tomiczka.

Niespodzianka w powietrzu wisiała, bo choć wyborny strzał Ireneusza Jelenia z 21. minuty dał Piastowi wyrównanie, to jednak różnicy na boisku na korzyść przyjezdnych nie sposób było dostrzec. Na potwierdzenie niejako w 53. minucie znów Skałka była bliżej triumfu. Z 16. metra na uderzenie zdecydował się Mateusz Pochopień, a że golkiper ekipy z Cieszyna był zasłonięty, to próba okazała się nader właściwa.

Losy potyczki doczekały się o tyle nieoczekiwanej odmiany, że od 59. minuty Piast z niebywałą systematyką „dziurawił” siatkę bramki Skałki. – W ciągu kilkunastu minut straciliśmy kuriozalne gole. Mieliśmy wyraźny problem w środku pomocy, a rywal się napędzał – opowiada nowy szkoleniowiec żabniczan, którzy po 4 ciosach nie zdołali się podnieść. Choć trzeba odnotować, że na finiszu atakowali, a z kilku wypracowanych szans o trafienie zmniejszające rozmiary przegranej pokusił się Dariusz Chowaniec.

A wspomniany już znakomity fragment zespołu z Cieszyna to: wyrównanie po strzale z dystansu Mikołaja Parchańskiego, zdobycie przewagi indywidualną szarżą ze skrzydła Maksymiliana Brody, bezpośrednie uderzenie do siatki Jelenia z rzutu rożnego i wreszcie główka Macieja Kaczmarczyka. – Kopanina i brzydki mecz, ale dla nas zwycięski, a po to tu przecież przyjechaliśmy – zaznacza Sławomir Machej, trener Piasta.