
Piłka nożna - Puchar Polski
Pucharowe do widzenia po 120. minutach
Wobec ostatnich dobrych występów Podbeskidzia kibice przybywający na pucharowy mecz z Arką Gdynia mieli nadzieję, że ich ulubieńcy postarają się o niespodziankę.
Zadanie „Górale” mieli jednak trudne. Do Bielska-Białej zawitał zespół występujący w Ekstraklasie, na dodatek broniący trofeum, co więcej z byłym szkoleniowcem Podbeskidzia Leszkiem Ojrzyńskim na trenerskiej ławce. Po upływie kilku minut kibice poderwali się z krzesełek po raz pierwszy, bo Valerijs Sabala znalazł się po dograniu Łukasza Sierpiny sam przed Krzysztofem Pilarzem. W pojedynku górą był golkiper przyjezdnych. Gdynianie odpowiedzieli w sposób godny zespołu ekstraklasowego. W 14. minucie Grzegorz Piesio uprzedził Rafała Leszczyńskiego, który w złym momencie wyszedł z bramki do dośrodkowania, piłka swój lot zakończyła w bramce. Minęło ledwie kilka minut, a na tablicy wyników pojawił się remis. Z dośrodkowania Sierpiny z rzutu rożnego skorzystał Szymon Sobczak, w zamieszaniu pakujący futbolówkę z bliska do celu. I choć goli więcej przed przerwą nie było, to podopieczni Adama Noconia wcale gościom nie ustępowali. To nawet bielszczanie mogli zaskoczyć defensywę Arki, choćby kolejną „setką” Sabali w 27. minucie, czy kąśliwym strzałem z dystansu Bartosza Jarocha.
Na wstępie drugiej odsłony „Górale” też nie ograniczali się do obrony, ale mogli zostać błyskawicznie skarceni. W 60. minucie Gruzin Luka Zarandia mógł narzekać na przeciwność losu, wszak jego wyborne uderzenie z okolic 20. metra trafiło w poprzeczkę. W 68. minucie wykazał się za to Leszczyński, broniący w ostatnim momencie strzał głową Marcina Warcholaka. Z upływem kolejnych minut wiele wskazywało na dogrywkę. Arka szturm na bramkę Podbeskidzia przypuściła w końcówce potyczki, ale Leszczyński zachował czyste konto po pauzie. Patryk Kun, Zarandia i Warcholak mimo niezłych pozycji pudłowali.
Nerwy nad piłkarską jakością górowały w dogrywce, w której żadna z drużyn ani myślała się „otworzyć”. W 103. minucie gol dla „Górali” wydawał się bliski. Najpierw Pilarz z trudem odbił strzał Sierpiny, chwilę później w sobie wiadomy sposób kolejną tego wieczoru próbę Sabali. Pechową dla nieźle prezentujących się gospodarzy okazała się 110. minuta. W końcu idealnie lewą nogą przymierzył Zarandia, golkiper bielszczan szans na skuteczną paradę nie miał w praktyce żadnych. Do rzutów karnych Podbeskidzie usiłowało doprowadzić na finiszu zaciętej konfrontacji. W polu karnym gdynian pojawił się nawet Leszczyński przy ostatnim kornerze, ale doświadczeni goście ni0e dopuścili do zagrożenia.
Na wstępie drugiej odsłony „Górale” też nie ograniczali się do obrony, ale mogli zostać błyskawicznie skarceni. W 60. minucie Gruzin Luka Zarandia mógł narzekać na przeciwność losu, wszak jego wyborne uderzenie z okolic 20. metra trafiło w poprzeczkę. W 68. minucie wykazał się za to Leszczyński, broniący w ostatnim momencie strzał głową Marcina Warcholaka. Z upływem kolejnych minut wiele wskazywało na dogrywkę. Arka szturm na bramkę Podbeskidzia przypuściła w końcówce potyczki, ale Leszczyński zachował czyste konto po pauzie. Patryk Kun, Zarandia i Warcholak mimo niezłych pozycji pudłowali.
Nerwy nad piłkarską jakością górowały w dogrywce, w której żadna z drużyn ani myślała się „otworzyć”. W 103. minucie gol dla „Górali” wydawał się bliski. Najpierw Pilarz z trudem odbił strzał Sierpiny, chwilę później w sobie wiadomy sposób kolejną tego wieczoru próbę Sabali. Pechową dla nieźle prezentujących się gospodarzy okazała się 110. minuta. W końcu idealnie lewą nogą przymierzył Zarandia, golkiper bielszczan szans na skuteczną paradę nie miał w praktyce żadnych. Do rzutów karnych Podbeskidzie usiłowało doprowadzić na finiszu zaciętej konfrontacji. W polu karnym gdynian pojawił się nawet Leszczyński przy ostatnim kornerze, ale doświadczeni goście ni0e dopuścili do zagrożenia.