W ramach zaległości z 13. kolejki kaniowianie podejmowali ekipę z Bierunia Nowego. Spotkanie zakończyło się remisem, co dla Przełomu powinno być dobrą wiadomość, wszak dla tego zespołu każdy punkt może być na wagę "złota". Czy tak rzeczywiście było? – Mamy bardzo duży niedosyt po tym meczu. Powinniśmy wygrać to spotkanie i to wysoko, ponieważ mieliśmy ku temu wiele okazji. Nawet rywal przyznał po końcowym gwizdku sędziego, że dawno nie było drużyny, która tak ich zdominowała – mówi trener Przełomu, Wiesław Kucharski.

Co do wydarzeń boiskowych, istotnie, przewaga ekipy z Kaniowa była spora, szczególnie w ofensywie. W pierwszych trzech kwadransach gospodarze mieli kilka wybornych okazji do strzelenia gola, lecz szczęścia brakowało m.in. Kamilowi Górze, Robertowi Jurczydze czy Patrykowi Ciućce. Na zdobycze bramkowe przyszło więc nam czekać do drugiej połowy. 


W 50. minucie Przełom dopiął swego. Góra zagrał dobrą piłkę z rzutu rożnego, którą głową w siatce ulokował Krzysztof Jarosz. Radość kaniowian nie trwała jednak długo, bo raptem 120 sekund. Przyjezdni do remisu doprowadzili po tym, jak futbolówkę pechowo do własnej bramki skierował Wojciech Kubies. Jak się okazało ten samobój rozstrzygnął losy konfrontacji obopólną punktową zgodą.