Punkt zaciemniający obraz
Remis na inaugurację, na wyjeździe w Gdańsku, brzmi świetnie. Lechia na wielu płaszczyznach bije Podbeskidzie na głowę. Nie tylko budżetem czy stadionem. Aspiracje gdańszczan to piąte miejsce w tabeli. Ja do końca w to nie wierzę. Punkt zdobyty z takim przeciwnikiem jest wartością samą w sobie i trzeba go cenić. Ale radość, także ze względu na okoliczności jego uzyskania, nie mogą zaciemnić całej oceny gry „Górali” nad morzem. A tu jest już dużo gorzej.
Piłka nożna to przede wszystkim bieganie. W drugiej połowie drużyna wyglądała katastrofalnie pod tym względem. Stracone gole były tylko kwestią czasu. Gdyby nie celność rzutu wolnego Rudolfa Urbana i umiejętność gry głową „Pele”, radości na ławce gości raczej byśmy nie ujrzeli. Pavel Hapal w studiu Canal Plus powiedział krótko: „Podbeskidzie nie grało w tym meczu w piłkę”. Myślał głównie o drugiej połowie. Kto pamięta o spotkaniu wiosennym, wygranym przez Podbeskidzie 2:1, też łatwo znajdzie różnicę. Jakby grały dwa inne zespoły ludzkie.
Nie pomógł Ladislav Rybansky. Może nie zawalił w sposób bardzo ewidentny, ale przy obu bramkach powinien zachować się zdecydowanie lepiej. Nie daje jednak pewności, nie widzę przywódcy całej formacji obronnej. Może na to za wcześnie. A może to nie ten charakter... Problemy zaczęły się, gdy z kontuzją zszedł Tomasz Górkiewicz. Gdy wszedł Wojciech Szymanek, Lechia zaczęła jego stroną „jeździć”. Oba gole zostały wypracowane z jego strefy. Z nowych na pozytywną ocenę zasłużył tylko Aleksander Jagiełło. Nie wyglądał, jak w debiucie. Pewny siebie, potrafił się przepchnąć, ma znakomity drybling, dobrą centrę. Będą z niego ludzie. Dopóki miał siłę prezentował się ekstraklasowo. No właśnie. Dopóki miał siłę... Zastanawiać może fakt, że przez godzinę najlepszym z „Górali” był... Marcin Wodecki. Czy dlatego, że do sezonu przygotowywał się z Górnikiem?
Nie wypada wygłaszać sądów po pierwszym ligowym meczu, ale wszyscy wiemy, że nowy asystent Czesława Michniewicza, Marcin Węglewski, to szkoła Oresta Lenczyka i świętej pamięci doktora Jerzego Wielkoszyńskiego, wiec przygotowania nie były lekkie. A temperatura w Gdańsku nie była taka, jak w Podgoricy w Czarnogórze, skąd piszę ten tekst.
Powodów do niepokoju może na razie nie ma, ale z tego co wiem, w sobotę w Bielsku podczas spotkania z zabrzanami, będzie zdecydowanie cieplej, niż w poniedziałek na PGE Arenie. Górnik grał w piątek, miał dwa dni dłuższy odpoczynek, z Krakowa do domu miał bliżej. I dobrze biegał. Także w drugiej połowie... Do tego z wiadomych względów nie zagra Marcin Wodecki. Jeśli Podbeskidzie zagra tak, jak w Zabrzu tej wiosny, kibice mogą być spokojni. Gorzej, gdy zaprezentuje się, jak jesienią u siebie...