
Punkt zyskany czy dwa stracone?
- Nie możemy spieprzyć tego, co udało nam się ugrać. Wierzę, że zawodnicy poważnie podejdą o tego meczu. Musimy robić swoje i nie możemy popaść w hurraoptymizm, bo jeszcze nie jesteśmy pewni utrzymania - mówił przed meczem z LKS-em Łąka trener BKS-u. Sławomir Białek.
Długo rozkręcał się ten mecz. Pierwsze 20 minut upłynęły pod znakiem obopólnego sprawdzania swojego potencjału. Pierwszy sygnał "do przodu" dał Mateusz Małaczek, który groźnym strzałem z dystansu szukał szczęścia. Kulminacja emocji miała miejsce między 36. a 38. minutą. Wpierw arbiter podyktował rzut karny za zagranie ręką przez Marcela Mieszczaka, lecz intencje strzelającego świetnie wyczuł Jan Syc, przytomnie rzucając się w swój lewy róg. Chwilę później BKS wyszedł z kontrą, Patryk Tyrna dograł z bocznego fragmentu boiska do nabiegającego Remigiusza Tańskiego, a najlepszy strzelec bialskiej Stali z bliskiej odległości ulokował piłkę w siatce.
Po zmianie stron bielszczanie chcieli podwyższyć rezultat. W 53. minucie "kąśliwie" z rzutu wolnego uderzał Tyrna, jego uderzenie odbił bramkarz LKS-u, a nieco za lekko dobijał Jacek Wojtyłko. Chwilę później bliski szczęścia ponownie był Małaczek. Co się nie udalo bialskiej Stali, powiodło się przyjezdnym. W 66. minucie doprowadzili oni do remisu po lekkim, aczkolwiek precyzyjnym uderzeniu zza "16".
Do końca meczu na placu gry działo się sporo. Zarówno jedna, jak i druga strona miała swoje okazje do zdobycia bramki. W 75. minucie z bliskiej odległości strzał Ryszarda Borutko obronił bramkarz LKS-u, natomiast w końcówce umiejętnościami błysnął jego vis-a-vis - Syc, który dwa razy obronił sytuację sam na sam i finalnie mecz zakończył się podziałem punktów.