
Punkty zgarnął faworyt
Kolejną już tej wiosny beskidzką potyczkę derbową zaliczyli piłkarze z Landeka i Czechowic-Dziedzic. Jej faworytem byli ci pierwsi.
Do gospodarzy należała faza początkowa meczu. Bliski zdobycia bramki dla Spójni był Mateusz Skrobol, który okolice kwadransa potyczki zwieńczył strzałami, które mogły Piotra Woźnicę zaskoczyć. Co nie udało się pomocnikowi ekipy z Landeka w pełni powiodło się Damianowi Nieśmiałowskiemu, który po dograniu Szymona Kusia z bocznego sektora „na raty” ulokował piłkę „w sieci”. Czechowiczanie po poniesionej stracie w niczym faworytowi nie ustępowali, egzekwowali sporo rzutów rożnych, po których Łukasz Krzczuk mógł czuć się zagrożony. Jeden z nich okraszony został nawet golem, ale próba Łukasza Szędzielarza zza „16” zdała się na nic, bo arbiter dopatrzył się spalonego zawodnika MRKS-u będącego na linii celnego strzału. W innym z kornerów futbolówki do własnej bramki omal nie wpakował interweniujący niefortunnie Mariusz Masternak.
Walki nie zabrakło po przerwie, wszak podopieczni Jarosława Kupisa wyczuwali, że Spójnię mogą zaskoczyć. Tym bardziej, że miejscowi ograniczali się do defensywy i wyprowadzania kontr. Te z istotnym zagrożeniem dla gości zostały zaprzepaszczone przez źle dogrywającego Daniela Sobasa. Na finiszu – co w pełni zasadne – atakował MRKS. W 81. minucie Konrad Gondko dopadł do podania Szędzielarza, ale Krzczuk z pojedynku wyszedł obronną ręką. Z kolei w minucie 90. główka Damiana Zajączkowskiego o centymetry minęła „świątynię” Spójni, która obroniła zdobycz z premierowej części gry.