Jej początkowy fragment okazał się najbardziej atrakcyjny. Goście na wstępie poczynali sobie lepiej, czego też dowiedli. W 13. minucie Tomasz Gandzel wykorzystał strzałem głową wrzutkę Szymona Miłka z rzutu wolnego. Zaliczka Cukrownika mogła natomiast przybrać wyższych rozmiarów. Jeszcze przy stanie bezbramkowym Miłek huknął w poprzeczkę. Poza tym sytuacji sam na sam nie potrafił wykończyć Szymon Bezeg. – Otworzyliśmy wynik meczu i mogliśmy rywala dobić, więc tego startu, z którego nie wyciągnęliśmy maksimum trochę żałować możemy – klaruje trener chybian Kamil Sornat.

Gospodarze zdołali stosunkowo szybko wyrównać. W 20. minucie dośrodkowanie Daniela Macury przedłużył Radosław Greń, a sztuki pokonania Kamila Kawy dokonał zamykający akcję głową Sebastian Sikora. Zespół z Pogórza zaatakował wówczas nieco odważniej. I gdyby do siatki zamiast w słupek wcelował Adrian Jasiński, to humory w szeregach beniaminka byłyby w trakcie przerwy wyborne.

Druga połowa obfitowała w sytuacje bramkowe, w gole już jednak nie. Szanse gości, aby wyjechać z Pogórza z kompletem „oczek” to groźne próby Miłka ze stałych fragmentów gry, niecelne uderzenie Gandzela czy wreszcie sparowany przez Jana Śliwkę strzał Daniela Kędziaka z okolic 20. metrów. Szalę na swą korzyść również LKS mógł przechylić. Michał Czakon rajd do pozycji „oko w oko” z Kawą zwieńczył uderzeniem ponad „świątynią”, a w 88. minucie Piotr Basiński na 5. metrze zbyt długo zwlekał ze skierowaniem futbolówki we właściwą stronę, umożliwiając paradę golkiperowi Cukrownika.

Zaciętą końcówkę, co także odnotować należy, „cegłami” po ponownych upomnieniach przypłacili Mateusz Wieja i Andrzej Stokłosa, osłabiający równomiernie swoje zespoły w końcowych sekundach konfrontacji. – To najgorszy wynik w sytuacji, gdy obie drużyny tak bardzo punktów potrzebują. Nie ma zadowolonych, ale są ranni – obrazuje trener miejscowych Marcin Sitko.