Rewanżowe starcie zdawało się układać po myśli gości, którzy częściej inicjowali ofensywne wypady. Sęk jednak w tym, że niewiele z nich wynikało. Szarża Przemysława Błażejowskiego skończyła się na spięciu, przy którym ekipa z Pruchnej bezskutecznie domagała się podyktowania „11”. Poza tym zarówno lob Juana Pablo Alvareza Munery, jak i strzał Dawida Mencnera w „kotle” nie znalazły drogi do celu. – Scenariusz znany nam już z tego sezonu powtórzył się. Wyglądało to dobrze z naszej strony, ale o zwycięstwie trudno myśleć, gdy jest się nieskutecznym – stwierdza niepocieszony trener LKS-u '99 Tomasz Wróbel.


Po przerwie gole wreszcie padły, ale... oba zaliczyli triumfujący goleszowianie. W 56. minucie piłka zagrana przez Daniela Sikorę trafiła do Kamila Szajtera, ten zdecydował się bez namysłu na strzał i choć trudno stwierdzić, że wiązał z tą próbą jakiekolwiek nadzieje – z racji prawdopodobnej pozycji spalonej – to Piotr Walas futbolówkę przepuścił, a arbiter przekroczenia przepisów się nie dopatrzył. Podrażniony zespół z Pruchnej zabrał się do odrabiania strat, lecz ponownie goście niemiłosiernie pudłowali – m.in. Marcin Wysiński do „pustaka” czy uderzający w boczną siatkę Daw.Mencner. Okazje mieli również piłkarze LKS-u, w tym najaktywniejszy z przodu Szajter. Niewiele zwiastowało natomiast, że w 85. minucie trafienie numer 2 stanie się dziełem outsidera „okręgówki”. Akcję błyskawicznie zapoczątkowaną przez bramkarza zakończył rajd Rafała Obrochty, który zachował zimną krew w obrębie „świątyni” przeciwnika.

Do kuriozalnych zdarzeń doszło już w doliczonym czasie gry. Idealną szansę na złapanie kontaktu w bramkowych zdobyczach zaniechał Tomasz Mrówka, który podjął się strzału z ponad 30. metrów, choć w sukurs, by stanąć przed obliczem D.Nikla podążało mu... 4 innych kolegów z drużyny. Gol paść mógł zarazem, gdy Wysiński szykował się do wykonania rzutu karnego. Do owego stałego fragmentu jednak nie doszło po zaskakującej interwencji... sędziego liniowego. – Przegraliśmy i to się liczy. Nikt nie będzie pamiętał o tym, że wcale słabsi nie byliśmy – dodaje trener pokonanych.

LKS Goleszów, pomimo sięgnięcia po pełną pulę, pozostał na samym dnie stawki. Punkty właśnie wywalczone „przejdą” jednak co najistotniejsze do utworzonej już na wiosnę grupy spadkowej.