SportoweBeskidy.pl: Jesteśmy tuż po finale Pucharu Polski. Orzeł wygrał, ale nie był to dla Was łatwy mecz. 
Robert Mrózek:
Zdecydowanie. Koszarawa w pierwszej połowie przeważała. Wyszliśmy na to spotkanie zbyt cofnięci i rywal wypracował sobie kilka sytuacji bramkowych. Na szczęście dobrze graliśmy w obronie. W drugiej połowie obraz gry się wyrównał. Atakowaliśmy my, atakowała Koszarawa. Wyszliśmy na prowadzenie po moim golu i to był chyba kluczowy moment tego meczu. Koszarawa się otworzyła, a my wyprowadziliśmy jeszcze jedną kontrę i skończyło się 2:0.

 

SportoweBeskidy.pl: Dla Was to ważna wygrana, bo w ostatnich tygodniach obniżyliście loty.
R.M.:
Start rundy wiosennej w naszym wykonaniu należy ocenić za nieudany. Mimo dobrej gry przegrywamy mecze. Na domiar złego nie opuszczają nas problemy kadrowe. Kilku zawodników zmaga się z kontuzjami, praktycznie cały czas kogoś tracimy. Mimo to będziemy walczyć do samego końca o utrzymanie. 

 

SportoweBeskidy.pl: Po meczu z GKS-em Radziechowy-Wieprz mówiono, że rywale wygrali ten mecz walecznością. Wam ponoć tej ambicji i determinacji trochę brakowało. 
R.M.:
Do każdego meczu podchodzimy z bojowym nastawieniem. Chcemy wygrywać, zdobywać punkty. Nie sądzę, abyśmy mieli problemy z mobilizacją, żadnego spotkania nie odpuszczamy. Tym bardziej teraz, gdy sytuacja kadrowa i w tabeli jest trudna. Trzeba jednak przyznać, że GKS zagrał zdecydowanie z większym zaangażowaniem, co pozwoliło drużynie z Radziechów sięgnąć po komplet punktów.

 

 

SportoweBeskidy.pl: W meczu pucharowym otworzyłeś wynik, bramki strzelasz również regularnie w IV lidze. Okres przygotowawczy przepracowałeś chyba solidnie? 
R.M.:
Trenowałem na tyle, ile mogłem. Forma jest dobra i mam nadzieję, że zostanie ze mną jak najdłużej. Przed nami ważne mecze w kontekście sytuacji w tabeli. Chcę pomóc drużynie golami oraz dobrą grą. 

 

SportoweBeskidy.pl: Masz 24 lata. Kilka razy byłeś już łączony z klubami z wyższej ligi. Wierzysz jeszcze w transfer do zespołu z co najmniej III-ligowego szczebla? 
R.M.:
Jak każdy sportowiec mam swoje cele, ambicje i marzenia. Testowałem się w kilku klubach, to prawda. Ze względu na sprawy osobiste zrezygnowałem jednak z przenosin. Nie ukrywam, że obowiązki zawodowe mocno ograniczają mnie czasowo. Dlatego nie jestem w stanie trenować 4 razy w tygodniu w klubie oddalonym o dziesiątki kilometrów. Może kiedyś pojawi się oferta nie do odrzucenia - zobaczymy, co przyniesie czas.