
Robili, co chcieli
Aspirujący do "szpicy" stawki "okręgówki" bielsko-tyskiej Pasjonat Dankowice gościł na terenie ekipy z Łąki, którą "na papierze" miał komfortowo pokonać.
Dysponujący szeroką kadrą trener Artur Bieroński miał dziś sporo powodów do zadowolenia. Goście zagrali dokładnie tak, jak na faworyta meczu przystało. Atakowali, wywierali presję na przeciwniku, którego zarazem w żadnej mierze nie zlekceważyli. – Osiągnęliśmy sporą przewagę. Możemy zadowoleni z podtrzymania passy zwycięstw – ocenia „na gorąco” szkoleniowiec Pasjonata.
Przyjezdni w 18. minucie wyszli na prowadzenie. W roli asystenta wystąpił Krzysztof Łaciak, a strzelający Kacper Czylok „na raty” pokonał bramkarza LKS-u. Nieco ponad kwadransa piłkarze Pasjonata potrzebowali wówczas, by wynik poprawić. Zasługa to tyleż podającego Wojciecha Sadloka, co i finalizującego akcję ze snajperskim instynktem Jakuba Ogiegło. W 40. minucie zrobiło się 3:0, a to w efekcie stanowiącego jedną z meczowych ozdób strzału Kamila Tobiasza z okolic 35. metra w okienko „świątyni” przeciwnika.
Faworyt tempa nie zwolnił po przerwie. W 54. minucie młodszemu koledze urodą trafienia dorównał Sadlok, który wysuniętego golkipera LKS-u całkowicie zaskoczył strzałem z... własnej połowy. Ten sam zawodnik zwieńczył kanonadę w sobotnie popołudnie, po indywidualnej szarży nie miał trudności ze skierowaniem futbolówki do „prostokąta”. Bramki Sadloka przedzielił jedyny zysk bezdyskusyjnie słabszego piłkarsko zespołu z Łąki.
Wynik 5:1 był tym ostatecznie ustalonym, ale nie sposób nie zaznaczyć, że dankowiczanie szans mieli o wiele więcej. Wystarczy nadmienić, że sam Michał Sewera po wejściu na murawę we fragmencie niespełna 10-minutowym po trzykroć przegrywał starcia z bramkarzem.