Potyczka pokrótce wspomniana miała różne oblicza, bo choć to zespół z Wisły osiągnął prowadzenie 2:0, to z boiska schodził pokonany. Dziś obie ekipy wystąpiły w rolach odmiennych, a to piłkarze Tomasza Wróbla osiągnęli jako pierwsi zysk. Stało się to w 22. minucie. Jakub Waleczek został „objechany” na boku defensywy i choć z oddanym strzałem Przemysław Szalbót sobie poradził, to na dobitkę Juana Pablo Alvareza Munery nic poradzić nie mógł.

Wiślanie jeszcze przed przerwą dłużni nie pozostali. „Setki” Dawida Mazurka oraz Wojciecha Małyjurka pożytku miejscowym nie przysporzyły, ale w sukurs we właściwym momencie przyszedł niezawodny Szymon Płoszaj. Napastnik WSS uderzył od słupka z lewej nogi ku rozpaczy Wiktora Walczaka i... uldze J.Waleczka, odkupującego winy w charakterze asystenta przy wyrównującym trafieniu.

Druga połowa to już popis... trenera wiślańskiego zespołu Tomasza Wuwera, który na murawie „zluzował” kontuzjowanego Roberta Gajdę. Krótko po pauzie, awaryjnie i po latach powracający na ligowe boiska szkoleniowiec, wygrał „przebitkę” z Kacprem Brachaczkiem, umiejętnie zgrał piłkę do Małyjurka, który umożliwił zdobycie bramki Płoszajowi w sytuacji sam na sam. W 60. minucie gospodarze mogli być już niemal pewni sukcesu. Mateusz Tomala wyskoczył najwyżej do dośrodkowania, skierował futbolówkę na 10. metr, skąd Wuwer przytomnie uderzył do siatki. Ekipa LKS-u '99 mogła jeszcze „załapać się” na grę, lecz o kontaktowego gola nie zdołał postarać się Tomasz Mrówka. Napastnik gości oddał strzał pozornie idealny, lecz Szalbót jeszcze lepiej interweniował. W odpowiedzi przechwyt... Wuwera sprawił, że „oko w oko” z Walczakiem stanął D.Mazurek, podwyższając zapas WSS. Już na samym finiszu hat-tricka skompletował Płoszaj w następstwie główki po wrzutce Roberta Lapczyka z rogu boiska.