I mogli czuć po meczu spory zawód, bo po raz 2. z rzędu tej wiosny z drużyną przeciwną zmuszeni byli podzielić się punktami. W 22. minucie planowo prowadzenie rezerwom Podbeskidzia dał Damian Chmiel, który nie zmarnował podania Franciszka Liszki. Choć apetyty były spore, aby strzelać kolejne gole, tego doczekali się zawodnicy z Tychów, którzy w 59. minucie defensywę gospodarzy zaskoczyli po rzucie rożnym. Także dziś bielszczanie mogli jednak strat punktowych uniknąć...

Mowa o premierowej połowie spotkania, która upłynęła pod znakiem sporej przewagi optycznej i sytuacji stwarzanych przez podopiecznych Marka Sokołowskiego. W 11. minucie groźnie uderzał Chmiel z rzutu wolnego, z dobitką podążył Mateusz Wypych, ale obie próby bronił bramkarz tyskiej „dwójki”. Bliski szczęścia w 19. minucie był Giorgi Merebaszwili, ale podanie Chmiela sfinalizował strzałem obok celu. 26. minuta to z kolei „setka” Samuela Nnoshiriego, pudłującego mimo świetnej asysty Merebaszwiliego. Gdy swoje szanse marnuje się w taki sposób, trudno liczyć na wartościowy efekt końcowy. Co więcej, „Górale” omal nie wypuścili remisu, by wspomnieć akcję zawodników GKS-u i konieczność wybijania piłki z linii bramkowej w minucie 69...