– Nie jest łatwo grać w tak trudnych warunkach, ale dużo dobrej gry oba zespoły mimo to dziś pokazały – zgodnie wtorkową konfrontację ocenili szkoleniowcy ekip z Czechowic-Dziedzic i Puńcowa. I nie sposób jednoznacznie zaświadczyć o tym, którego z IV-ligowców piłkarzom towarzyszyła wraz z remisowym rozstrzygnięciem większa satysfakcja.

Goście w roli beniaminka wcale nie rozpoczęli meczu z nadmiernym respektem. Taka postawa została nagrodzona. W 21. minucie Michał Tobiasz po odbiorze rozegrał akcję z Jakubem Legierskim, ten wyłożył futbolówkę Damianowi Szczęsnemu, który zdobywając gola przypomniał o sobie kibicom MRKS-u. Zaliczki Tempo nie zdołało utrzymać zbyt długo, bo już w 25. minucie fetowali gospodarze. Prosta strata piłki spowodowała konieczność przerwania ofensywnej próby czechowiczan faulem, a stałego fragmentu z okolic 18. metra nie omieszkał wykonać w stylu idealnym Filip Gajda. Takiego obrotu spraw przyjezdni żałowali szczególnie. – Kto wie, jak mecz potoczyłby się, gdyby korzystny dla nas rezultat trwał jeszcze kilka minut. Mieliśmy obiecujące akcje i w miarę to, co się działo kontrolowaliśmy zakładając często skuteczny wysoki pressing – opowiada trener puńcowian Michał Pszczółka.

Skrzydeł ekipie MRKS-u goście nie pozwalali rozwinąć po zmianie stron, ale przyznać trzeba, że ostatnie minuty to jednak dogodne okazje podopiecznych Jarosława Kupisa. Parady Zbigniewa Huczały zapobiegły zwycięskiemu trafieniu, gdy uderzali Adam GrygierOskar Zych, kotłowało się także po stałych fragmentach gry, jakie miejscowi egzekwowali.

– Remis zawsze zostawia jakiś niedosyt, tym bardziej szkoda, gdy w końcówce meczu ma się niezłe szanse, aby losy spotkania przy nieco większym szczęściu przechylić na swoją stronę. Cieszy natomiast, że zespół walczył do końca – zauważa Kupis.