W siatkówce jednak niespodzianki zdarzają się często w momencie najmniej oczekiwanym. I tak też było dziś w hali pod Dębowcem. Jak to możliwe, by outsider będący jedną nogą zdegradowanym pokonał wicelidera rozgrywek mierzącego w medal? Stołeczni jeszcze we wtorek fetowali domowe zwycięstwo w szlagierze Plus Ligi nad ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle. Wygrana po długim boju tyleż ich zmęczyła, co... rozkojarzyła. Onico popełniało przeciwko BBTS-owi sporo błędów, a o braku odpowiedniej koncentracji świadczy fakt wypuszczenia z rąk premierowego seta, w którym goście prowadzili już bezpiecznie 17:13. Fatalnie zaprezentowali się natomiast w partii drugiej, w czwartej grą bojaźliwą, poza wyróżniającym się wówczas Nikolą Gjorgiewem, nie potrafili udokumentować ewidentnej wyższości siatkarskich umiejętności.

BBTS? Przeciwstawił faworytowi walkę, liderem poczynań bielszczan był Oleg Krikun (aż 28 punktów) i... to wystarczyło. Mecz zakończył skuteczny blok innego z solidnych siatkarzy miejscowego zespołu Piotra Łukasika. W obozie gospodarzy zapanowała radość, bo przerwana została seria 10. kolejnych porażek. Utrzymanie w elicie wciąż jednak jest mocno odległe...

BBTS Bielsko-Biała – Onico Warszawa 3:1 (25:23, 25:20, 22:25, 25:22)

BBTS:
Łukasik, Cedzyński, Krikun, Tarasow, Peacock, Siek, Marek (libero) oraz Jaglarski (libero), Bucki, Janeczek, Piotrowski, Gaca, Maciończyk
Trener: Gradowski