Niemalże od samego początku na placu gry rysowała się przewaga Fiodorów, które raz po raz zagrażały "świątyni" drużynie z Milówki. - Różnica w organizacji gry była widoczna. Rywal dłużej utrzymywał się przy piłce i lepiej nią operował. My próbowaliśmy swoich sił po kontratakach, ale nie mogliśmy się "wstrzelić". Piłka słuchała nas mniej - komentuje Mariusz Kozieł, trener Podhalanki, która do przerwy przegrywała 0:3. 

W drugich 45. minutach GKS Radziechowy-Wieprz beniaminkowi Ligi Okręgowej Skoczowsko-Żywieckiej zaaplikował jeszcze 3 gole. - Był to dla nas cenny sparing na tle dobrego przeciwnika. Wydaje mi się, że jeśli drużyna GKS-u będzie grać w optymalnym składzie i będą omijać je kontuzje, to sobie poradzi wiosną w IV lidze - podsumował Kozieł.