To nie był ładne spotkanie dla oka kibica, ot typowy mecz walki. Sytuacji strzeleckich jak na lekarstwo, lecz twardych wejść co nie miara. – Potyczka przebiegła bez większych okazji obydwu stron. Mieliśmy optyczną przewagę, większe posiadanie piłki, ale nie przełożyło się to na sytuacje bramkowe. Nasze próby paliły na panewce na linii pola karnego – komentuje prezes Pioniera, Jerzy Wróbel. 

 

 

O tym, iż był to mecz walki najbardziej dobitnie świadczy, iż obie ekipy kończyły mecz w "10". Jeszcze przed upływem pierwszego kwadransa zawodnik z Tychów ujrzał drugą żółtą, a w konsekwencji czerwoną kartkę. Dość szybko, ale nie wykorzystał tego Pionier. Po stronie gospodarzy w identycznej sytuacji w 75. minucie znalazł się Wojciech Sołtysik. 

 

Szczęście w tym starciu było jednak po stronie gospodarzy. W doliczonym czasie, w jednej z ostatnich akcji zawodnik ZET-u wyciął Michała Strzeżonia, po czym arbiter podyktował rzut karny. Z 11. metrów nie pomylił się Wojciech Kasolik, czym przechylił szalę wygranej na stronę Pioniera.