Postawa Jakuba Jarosza - to o nim mowa w powyżej zamieszczonym tytule - miała kolosalne znaczenie dla losów spotkania. Zarówno w secie pierwszym, jak i trzecim gospodarze mogli myśleć o korzystnym dla siebie rozstrzygnięciu. Na wstępie meczu mieli skromną zaliczkę, gdy znakomicie grał lider BBTS-u Jake Hanes, ale od stanu 22:21 dla przyjezdnych atakiem i zagrywką punktował wyłącznie eks-kadrowicz. Ze swojej roli wywiązał się również przy remisie 1:1 w całej konfrontacji. Bielszczanie prowadzili m.in. 7:4, dalej 16:13, ale w ciekawej końcówce to GKS miał w swoich szeregach egzekutora.
 


Na konto katowiczan powędrował także set numer 4, ale w nim miejscowi mieli najmniej do powiedzenia. Po akcjach Tomasa Rousseaux rywal odskoczył na 9:6, a pościg za nim nie był realny. Co rusz ataki podopiecznych Sergija Kapelusa zatrzymywał blok siatkarzy GKS-u, a sięgającego co jasne po statuetkę MVP Jarosza wsparł w końcowej fazie starcia punktowymi serwisami Jakub Szymański.

A co wydarzyło się pozytywnego z perspektywy BBTS-u? To niewątpliwie druga partia. W niej najważniejszą rolę odegrały asy Hanesa i Romana Gergye w okolicach 20 "oczka". Indywidualnie wysoką skutecznością (11 skończonych na 16 prób) wykazał się w ataku Jakub Urbanowicz. Na podobną cenzurkę zasłużyli środkowi Dawid WochWojciech Siek.

BBTS Bielsko-Biała - GKS Katowice 1:3 (21:25, 25:20, 22:25, 19:25)

BBTS:
Gergye, Gil, Urbanowicz, Hunek, Hanes, Woch, Teklak (libero) oraz Fijałek (libero), Siek, Sinoski, Formela
Trener: Kapelus