SportoweBeskidy.pl: Trener Zmarzły pana zawiódł?
Ryszard Klaczak:
Poinformował mnie, że ma dodatkowe obowiązki w swojej zawodowej pracy na kopalni, co może dać mu wiele w kontekście przyszłości. Nie mógł pogodzić tego z pracą w Beskidzie Skoczów i poświęcić się trenowaniu naszej drużyny, więc przed treningiem w ubiegłym tygodniu rozstaliśmy się w zgodzie. To na pewno w jakimś stopniu rozczarowanie, bo opuszczenie zespołu na nieco ponad 3 tygodnie przed ligą stwarza oczywiste komplikacje.

SportoweBeskidy.pl: A praca z drużyną wykonywana w okresie przygotowań przez byłego już szkoleniowca?
R.K.:
Trener Zmarzły doprowadził do naprawdę fajnych transferów, a chłopcy, którzy do nas dołączyli są istotnym wzmocnieniem drużyny. Prace na treningach i całe przygotowania ocenialiśmy bardzo dobrze, jedynie można mieć jakieś zastrzeżenia do wyników w sparingach. Graliśmy jednak na dwa składy, a połowy meczów rozegrane w teoretycznie najmocniejszym zestawieniu były w naszym wykonaniu pozytywne. Nie można mieć więc tutaj zastrzeżeń do trenera. Źle się to potoczyło, bo stanęliśmy przed koniecznością znalezienia wariantu ekspresowego. Trzeba było postawić na trenera, który zespół widział w sparingach, zna jego zawodników i funkcjonowanie klubu, a dodatkowo ma uprawnienia.

SportoweBeskidy.pl: I postawiliście na Kamila Sornata, czyli podobnie jak Piotr Zmarzły trenera z praktycznie żadnym doświadczeniem w pracy z seniorami?
R.K.:
Myślę, że nie będzie to przeszkodą. Zawsze w swojej pracy stawiałem na młodych. Kamil Sornat ma za sobą karierę zawodniczą w klubach III-ligowych. Jako trener ma papiery na prowadzenie zespołu w IV lidze, miał wcześniej dobre wyniki z naszymi juniorami, no i piłkarskie geny po tacie Krzysztofie. Przed laty wprowadzał Beskid do IV ligi, był znakomitym trenerem i syna na pewno bez doradztwa i trafnych wskazówek nie pozostawi. Kamil zdaje sobie sprawę z misji, której się podjął. Jest ona trudna dla początkującego trenera, ale mamy na czym budować nadzieje na dobrą rundę. Podstawowa „11” prezentuje się bardzo, bardzo solidnie, co było widać na tle choćby Koszarawy, czy przez połowę spotkania z III-ligowym Pniówkiem.

SportoweBeskidy.pl: Ponoć był też rozważany temat powrotu Mirosława Szymury, z którym po rundzie jesiennej rozstaliście się?
R.K.:
Nie było takiego wariantu, bo musimy sobie zrobić oddech we współpracy z trenerem Szymurą. Owszem, zadeklarował on swoją pomoc i jest to bardzo miłe, bo świadczy też, że ma pozytywne wspomnienia z pracy w Beskidzie Skoczów. Ale nie jest dobrze moim zdaniem, jeśli na tym poziomie trener pracuje w klubie dłużej niż 3 lata. W przyszłości oczywiście powrotu trenera Szymury absolutnie nie można wykluczyć.

SportoweBeskidy.pl: Liczycie się ze spadkiem do „okręgówki”?
R.K.:
Spodziewałem się tego pytania. I odpowiem tak – gdyby jakikolwiek trener i to obojętnie z jakiej „półki” dostał ode mnie pytanie czy jest w stanie obiecać utrzymanie, to żaden takiej gwarancji nie dałby. Zwracałem się w ten sposób choćby do trenera Kłuska, czy innych, z którymi rozmawialiśmy i odpowiedź była podobna – piłka to nie praca na komputerze, każdy mecz jest inny i nie się pewnych rzeczy przewidzieć. Całkowicie szczerze przyznam, że nie jesteśmy z IV ligą związani na śmierć i życie. To jednak liga kosztowna i niestety słaba biznesowo. Taki już jest los, że czasem trzeba godzić się ze spadkiem. Za wszelką cenę w IV lidze trzymać się nie zamierzamy, bo nie mamy w klubie sponsorów, którzy przekładają pieniądze z lewej kieszeni do prawej, by przekazać je na Beskid Skoczów.

SportoweBeskidy.pl: Główne wzmocnienia zimowe poczyniliście w defensywie. A przed rundą rewanżową IV ligi panuje w Skoczowie optymizm?
R.K.:
Stosunek bramek strzelonych do straconych wyraźnie pokazuje, gdzie mieliśmy jesienią największy problem. Zespół buduje się „od tyłu”, stąd pozyskanie bramkarza, drugiego stopera oraz lewego obrońcy. Takie potrzeby dostrzegaliśmy w trakcie meczów w poprzednim roku. Optymizm u nas jest, ale jak już wspomniałem żadna wielka tragedia się nie wydarzy, jeśli Beskid w IV lidze nie pozostanie. Z dnia na dzień klub istnieć nie przestanie. Obawy mamy takie, że przy okazji kilku poprzednich jubileuszy Beskid z ligi spadał, teraz świętujemy 95-lecie, więc może to dobry moment, że kiepską serię przerwać.