
Piłka nożna - IV liga
„Sam byłem zaskoczony naszą grą”
Aż 9 goli strzelonych przy tylko 2 straconych zanotowali podczas weekendowego turnieju na Słowacji piłkarze WSS Wisła. Połowicznie powiodło się za to IV-ligowemu Beskidowi.
Wiślanie wygrali oba mecze – 3:0 z rywalem ze Skalitego oraz 6:2 w finale z FK Cadca – zgarniając okazałe trofeum. To w opinii szkoleniowca Tomasza Wuwera dobry prognostyk dla drużyny. – Rywalizowaliśmy z mocnymi zespołami, co zwłaszcza tyczy się naszego przeciwnika finałowego. Zagraliśmy właściwie pierwszy raz po urlopach i aż sam byłem zaskoczony tym, co pokazaliśmy i jak wyglądaliśmy pod względem motorycznym – opisuje opiekun wiślan, który mimo tego ma świadomość, że przed jego zespołem mnóstwo pracy. – Mamy dobry zespół, ale musimy trenować, by wreszcie dopiąć swego i awansować ligę wyżej – dodaje Wuwer.
W zgodnej opinii szkoleniowców beskidzkich drużyn rywalizujących w Skalitem nie sposób o dalekosiężne wnioski w tej fazie przygotowań. Choćby z racji kadrowych niedostatków. Beskid na Słowacji wystąpił bez nieobecnych Łukasza Zaremskiego, Michała Grzesia i Wojciecha Padło oraz kontuzjowanych Krzysztofa Surawskiego, Kamila Sornata i Szymona Bezega. – Szansę dostali inni z trzema naszymi juniorami włącznie. Trochę żałuję, że nie byliśmy w optymalnym zestawieniu, bo finał mogliśmy spokojnie osiągnąć. Przy prowadzeniu 1:0 Przemek Węgrzyn zmarnował „setkę”, później dostaliśmy gola z wątpliwego karnego i posypaliśmy się w końcówce – opowiada Mirosław Szymura, trener skoczowskiego zespołu. – Przy tak eksperymentalnym składzie, w jakim zagraliśmy nie szukałbym konkretnych wniosków z tego turnieju. Odczuwamy mały niedosyt, ale fajnie, że zaliczyliśmy dobrze zorganizowany turniej na świetnie przygotowanej płycie – podsumowuje szkoleniowiec IV-ligowca.
W zgodnej opinii szkoleniowców beskidzkich drużyn rywalizujących w Skalitem nie sposób o dalekosiężne wnioski w tej fazie przygotowań. Choćby z racji kadrowych niedostatków. Beskid na Słowacji wystąpił bez nieobecnych Łukasza Zaremskiego, Michała Grzesia i Wojciecha Padło oraz kontuzjowanych Krzysztofa Surawskiego, Kamila Sornata i Szymona Bezega. – Szansę dostali inni z trzema naszymi juniorami włącznie. Trochę żałuję, że nie byliśmy w optymalnym zestawieniu, bo finał mogliśmy spokojnie osiągnąć. Przy prowadzeniu 1:0 Przemek Węgrzyn zmarnował „setkę”, później dostaliśmy gola z wątpliwego karnego i posypaliśmy się w końcówce – opowiada Mirosław Szymura, trener skoczowskiego zespołu. – Przy tak eksperymentalnym składzie, w jakim zagraliśmy nie szukałbym konkretnych wniosków z tego turnieju. Odczuwamy mały niedosyt, ale fajnie, że zaliczyliśmy dobrze zorganizowany turniej na świetnie przygotowanej płycie – podsumowuje szkoleniowiec IV-ligowca.