Do niemałej niespodzianki doszło wczoraj w Ciścu, gdzie walczący o uniknięcie degradacji Maksymilian wygrał z będącym w formie Świtem Cięcina. Rozczarowania tym meczem nie krył szkoleniowiec przegranych. 

seweryn kosiec swit ciecina Ekipa z Cięciny po wtorkowym pokonaniu LKS-u Bestwina, wczoraj puść za ciosem chciała. Trafiła jednak na wymagającego przeciwnika. - Przeciwnika przede wszystkim grającego bardzo ambitnie. Widać było u niego o wiele większą determinację aniżeli u nas. Maksymilian chciał wygrać i robił wszystko, aby to osiągnąć. My zbytnio im tego nie utrudnialiśmy - kiwał głową po spotkaniu Seweryn Kosiec, grający szkoleniowiec Świtu. Świtu, który w tym meczu jako pierwszy wyszedł na prowadzenie. Oddał go jednak błyskawicznie. - Już dwie minuty po strzelonej bramce ponownie był remis po katastrofalnym zachowaniu w obronie. Przed przerwą chwyciliśmy jeszcze jedną "sztukę". Gol samobójczy mówi sam za siebie. Straciliśmy naprawdę kuriozalne bramki - komentuje.

Nasz rozmówca momentami był jedynym zawodnikiem, któremu wczoraj w stu procentach zależało na zwycięstwie. Groźnie wrzucał piłki w pole karne, raz również świetnie przymierzył z rzutu wolnego. Gospodarzy od utraty prowadzenia uratowała znakomita interwencja Tomasza Łysonia. Co ciekawe, była to jedyna świetna okazja Świtu w drugiej połowie do doprowadzenia do wyrównania. - Tak mało ambitnie nie zagraliśmy jeszcze w tym sezonie. Chcieliśmy w lokalnych derbach wygrać, a daliśmy po prostu plamę. Momentami wyglądaliśmy, jakbyśmy przyjechali do Ciśca... na wakacje. Tak być nie może. Maksymilian wygrał zasłużenie - kończy Kosiec, którego podopieczni udzielili tym samym sąsiedzkiej "pomocy" piłkarzom prowadzonym przez Szymona Stawowego. Komplet punktów sprawił bowiem, że Maksymilian w dalszym ciągu może walczyć o zachowanie ligowego bytu.