Lepiej w spotkanie weszli zawodnicy z Lędzin, którzy w 13. minucie objęli prowadzenie, wykorzystując rzut karny podyktowany za faul Jakuba Krawczyka. Odpowiedź Czarnych była jednak taka, jak być powinna. Niespełna 5 minut później strzał z "11" Michała Sztykiela obronił golkiper MKS-u, lecz wobec dobitki Damiana Ścibora był już bezradny.

 

Czarni poszli za ciosem i w 29. minucie wyszli na prowadzenie, po tym jak Jakub Pilch wykorzystał nieporozumienie bramkarza miejscowych z obrońcą. Napastnik Jaworzan mógł się jednak pokusić o jeszcze jedno trafienie, lecz wychodząc na czystą pozycję kilka chwil później zagrał nieprzepisowo ręką. 

 

 

Druga połowa rozpoczęła się od niewykorzystanej okazji Mi. Sztykiela po podaniu Pilcha. Nic nie zwiastowało na to, że MKS będzie w stanie zagrozić ekipie z Jaworza. A jednak. Gospodarze w 65. i 68. minucie wykorzystali z zimną krwią moment dekoncentracji Czarnych, aplikując dwie bramki. Co oczywiste, jaworzanie postawili wszystko na jedną kartę, aby odrobić stratę, lecz to nie przyniosło zamierzonego rezultatu, a wręcz przeciwnie. W końcówce starcia "nadziali się" na kontrę, która ustaliła wynik spotkania.

 

Te 3 minuty spotkania, w trakcie których straciliśmy 2 bramki, kompletnie podcięły nam skrzydła. Szkoda, myślę, że zasługiwaliśmy na remis – mówi w rozmowie z naszym portalem trener Czarnych, Krzysztof Dybczyński.