
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Sędziowska kontrowersja. „Gość dostał trochę władzy i postanowił to pokazać”
Na boisku większych emocji starcie GLKS-u z Pasjonatem nie dostarczyło. Kontrowersje za to pojawiły się przy trenerskiej ławce wilkowiczan z odesłaniem szkoleniowca gospodarzy na trybuny włącznie.
Outsider bielskiej „okręgówki”, jak można było się tego spodziewać, nie sprostał mocniejszemu Pasjonatowi, choć zespół z Wilkowic próbował faworytowi szyki pokrzyżować. – Wyglądaliśmy nieźle na tle przeciwnika. Potrafiliśmy w dużej mierze założenia realizować. Szkoda, że to, co nie powinno do naszej bramki wpaść znalazło się w niej, natomiast inne groźniejsze okazje goli dla Pasjonata już nie przyniosły. Bez wątpienia wygrał zespół lepszy – ocenia trener gospodarzy meczu 27. kolejki Grzegorz Więzik.
Spotkanie zainaugurowało program całej kolejki, z racji wczesnej jego pory toczone było w blisko 30-stopniowym upale. Ten dał się we znaki piłkarzom obu drużyn, ale arbiter nie zaordynował choćby jednej przerwy na „uzupełnienie płynów”. – W drugiej połowie zmęczeni zawodnicy podbiegali do ławki rezerwowych prosząc o butelkę z wodą. Boczny sędzia Mariusz Woleń zagroził wówczas, że otrzymają żółte kartki – opowiada Więzik. – Dla mnie taka złośliwość to coś niepojętego. Chłopcy pracują, w niektórych przypadkach także w soboty, poświęcają się, angażują w to, żeby zagrać w meczu ligowym i pomóc drużynie. Naprawdę jest coś złego w tym, że przy dużym wysiłku i zmęczeniu chcą się napić? – grzmi szkoleniowiec GLKS-u.
W końcówce meczu główny rozjemca, po sygnalizacji ze strony bocznego sędziego, odesłał trenera Więzika na trybuny za rzekome jego znieważenie. – Obraził mnie jeden z kibiców, na co faktycznie odpowiedziałem. Absolutnie natomiast nie kierowałem żadnych niecenzuralnych słów w kierunku sędziego. Na jakiej podstawie pan Woleń uznał jednoosobowo, że obraziłem sędziego? Mam świadków, że wcale tak nie było, ale co z tego, skoro gość dostał trochę władzy i postanowił to ostentacyjnie pokazać. Od początku robił sobie z nas jaja. Podszedłem do niego po meczu i chciałem dać czapkę, żeby następnym razem aż tak mu słońce nie przygrzało – ripostuje nasz rozmówca.
Spotkanie zainaugurowało program całej kolejki, z racji wczesnej jego pory toczone było w blisko 30-stopniowym upale. Ten dał się we znaki piłkarzom obu drużyn, ale arbiter nie zaordynował choćby jednej przerwy na „uzupełnienie płynów”. – W drugiej połowie zmęczeni zawodnicy podbiegali do ławki rezerwowych prosząc o butelkę z wodą. Boczny sędzia Mariusz Woleń zagroził wówczas, że otrzymają żółte kartki – opowiada Więzik. – Dla mnie taka złośliwość to coś niepojętego. Chłopcy pracują, w niektórych przypadkach także w soboty, poświęcają się, angażują w to, żeby zagrać w meczu ligowym i pomóc drużynie. Naprawdę jest coś złego w tym, że przy dużym wysiłku i zmęczeniu chcą się napić? – grzmi szkoleniowiec GLKS-u.
W końcówce meczu główny rozjemca, po sygnalizacji ze strony bocznego sędziego, odesłał trenera Więzika na trybuny za rzekome jego znieważenie. – Obraził mnie jeden z kibiców, na co faktycznie odpowiedziałem. Absolutnie natomiast nie kierowałem żadnych niecenzuralnych słów w kierunku sędziego. Na jakiej podstawie pan Woleń uznał jednoosobowo, że obraziłem sędziego? Mam świadków, że wcale tak nie było, ale co z tego, skoro gość dostał trochę władzy i postanowił to ostentacyjnie pokazać. Od początku robił sobie z nas jaja. Podszedłem do niego po meczu i chciałem dać czapkę, żeby następnym razem aż tak mu słońce nie przygrzało – ripostuje nasz rozmówca.