Takie rozstrzygnięcie, choć wydawało się mało prawdopodobne, ziściło dziś w Drogomyślu. Gospodarze może nie prezentowali formy „świątecznej”, ale już w aspekcie skuteczności tak właśnie było. – To porażka na własne życzenie. Sytuacje, których wypracowaliśmy sobie multum w końcówce się boleśnie zemściły – klaruje Krystian Papatanasiu, szkoleniowiec lidera, który nie zwykł w obecnym sezonie oddawać swoim przeciwnikom wszystkich punktów.

Zespół z Hażlacha skupił się co jasne na bronieniu dostępu do własnej bramki, czyniąc to umiejętnie. – Błyskawica ma dużo jakości, więc taktycznie trzeba było bardzo dobrze zagrać, by się w ogóle przeciwstawić. Cały zespół w obronie pracował z zaangażowaniem, wierzyliśmy też, że możemy coś ugrać i kilka swoich „momentów” dziś mieliśmy – zaznacza Jakub Mrozik, trener przyjezdnych.

Konieczną do odnotowania jest wyborna dyspozycja Szymona Wawrzyczka między słupkami „świątyni” Victorii. Golkipera co rusz niepokoili ofensywni zawodnicy Błyskawicy. Sytuację sam na sam zmarnował Eryk Rybka, podobnie Bartłomiej Szołtys, z bliska spudłował Sebastian Rychlik, bramkarz sparował również uderzenie, jakie wykonał Volodymyr Varvarynets. Za nic piłka do siatki gości wpaść nie chciała...

Sporadycznie piłkarze Victorii kontrowali, w czym brylowali Dawid Okraska Patryk Kabiesz. I gdy wszystko wskazywało na brak zysków strzeleckich w czwartkowe popołudnie, beniaminek w 94. minucie wyprowadził akcję na wagę sensacji. Szymon Paluch „uruchomił” Marcela Gabzdyla, który po rajdzie przez około 40. metrów strzelił między nogami wychodzącego przed pole karne Mateusza Pońca. Jeszcze po tym zdarzeniu drogomyślanie podjęli ostatnią próbę i po wrzutce Mariusza Saltariusa powstało spore zamieszanie, przy którym najbliżej wyrównania był Błażej Bawoł. – Dobrze, że gramy za 2 dni i szybko będzie okazja, aby zmazać plamę – kwituje Papatanasiu.