W trudniejszym położeniu do potyczki przystąpi Tempo Puńców. Nie dość, że Kuźnia ma w zanadrzu 4 punkty więcej, to jeszcze znacznie lepiej od podopiecznych Michała Pszczółki radzi sobie w toku wiosennej kampanii ligowej. Dość wspomnieć, że aż 5 razy zespół z Ustronia gromadził maksymalną liczbę „oczek”, a tylko 2-krotnie nie zgarniał żadnych zdobyczy. Z kolei po w miarę bezpiecznej sytuacji beniaminka na półmetku zmagań nie ma już śladu, bo ten plasuje się aktualnie „pod kreską”, a wyniki ostatnich meczów nie napawają szczególnym optymizmem.

– Nie spuszczamy głów. Kilka meczów jeszcze do rozegrania zostało i będziemy pracować na to, aby udowodnić, że nie zasługujemy na spadek – stwierdza mimo wszystko z nadzieją szkoleniowiec Tempa, którego podopieczni w miniony weekend doznali dotkliwej porażki domowej 2:5 z Decorem Bełk, a więc innym z bezpośrednich konkurentów w wyjątkowo interesującej z beskidzkiej perspektywy rywalizacji o uniknięcie degradacji. – Dobrze radzimy sobie do pewnego etapu naszych meczów, ale potem pojawia się zbyt dużo błędów indywidualnych. Efekt jest taki, że pomimo zdrowia zostawianego na boisku i niezłej organizacji gry nie dopisujemy do swojego dorobku punktów, na które nawet często zasługujemy – ocenia Pszczółka.

Stawka najbliższych derbów bez cienia wątpliwości czyni spotkanie w Ustroniu jednym z ciekawszych w całym programie 26. kolejki. Dla gospodarzy będzie to sposobność do rewanżu za przegraną 1:2 w Puńcowie – wówczas wszystkie gole padły w pierwszej części potyczki. – Jedziemy na fajne boisko do Ustronia, gdzie można pograć w piłkę. Mobilizacji i woli walki nam nie zabraknie. Sam długo w Kuźni grałem na poziomie IV-ligowym, będąc praktycznie wychowankiem tego klubu. Zanosi się na sentymentalny powrót, oby moja drużyna pokazała się z dobrej strony – komentuje trener puńcowian.