Po wyrównanym boju plan gości się powiódł. Gola na wagę pełnej puli zaliczył dla bestwinian Mateusz Droździk. Utrzymujący wysoką formę pomocnik w 68. minucie przymierzył z rzutu wolnego tuż zza „16”, obok muru złożonego z żywieckich zawodników. Bramkarz Rafał Pawlus nie miał wyjścia, jak uznać klasę strzelca po owym stałym fragmencie. – Wyszło to świetnie, choć byliśmy zdania, że sędzia powinien pokazać rzut karny dla nas – zaznaczył już po meczu trener LKS-u Sławomir Szymala, nawiązując do faulu Mykhailo Lavruka na Adrianie Nyczu.

Pozostała część meczu nie dawała ewidentnej przewagi żadnej z drużyn. Piłką w większym wymiarze czasu operowali bestwinianie, rzadko dochodzili jednak do bramkowych okazji, żywczanie wszak potrafili zniwelować atuty Artura Sawickiego. Groźnych prób Koszarawy było natomiast kilka. Centymetrów zabrakło, aby Kamil Kozieł i Szymon Gach zamiast w poprzeczkę wcelowali nie do obrony dla Mateusza Kudrysa. Bramkowe znamiona niosły ze sobą również stałe fragmenty z udziałem rosłych obrońców gospodarzy Bartłomieja Jakubca i Sebastiana Pępka. – Musieliśmy się sporo napracować, aby nic do naszej siatki nie wpadło, ale uważam, że po niezłym meczu wygraliśmy w Żywcu zasłużenie – skwitował szkoleniowiec podtrzymującej zwycięską serię drużyny z Bestwiny.

Znacznie gorsze nastroje panowały w obozie przegranych. To już 360. minut odkąd podopieczni Sławomira Białka nie znaleźli sposobu na defensywę przeciwnika. Do „0” przegrali wcześniej z Czarnymi Jaworzem i Tempem Puńców, a bezbramkowo zremisowali w derbach z Góralem.