Gospodarze mecz rozpoczęli z animuszem, bo już w 3. minucie solowy rajd Piotra Kowala omal nie przyniósł niespodziewanego gola. Ale to skoczowianie wyraźnie przejęli niebawem inicjatywę, udowadniając nieprzypadkową różnicę w tabeli. W 12. minucie Krzysztof Surawski dojrzał dobrze ustawionego Michała Szczyrbę, który pewnym strzałem pokonał Wojciecha Rzońcę. Golkiper LKS-u '99 skapitulował także równo po kwadransie spotkania, gdy główkujący Marcin Jaworzyn po rzucie wolnym Mieczysława Sikory uprzedził „jedynkę” miejscowych. Rzońca w owej sytuacji nabawił się urazu, który nie pozostał bez wpływu na pewność poczynań bramkarza. W 22. minucie mający „dzień konia” Jaworzyn zaskoczył go powtórnie, wieńcząc akcję Sikory ze Szczyrbą. Wysoko prowadzący lider nie zamierzał na tym poprzestać. Próby Sikory, czy Surawskiego efektu nie przyniosły, ale w 41. minucie swoje zrobił nie kto inny, jak Jaworzyn. Hat-trick był następstwem doskonałej główki snajpera po wcześniejszej „centrze” Konrada Chrapka.

W przerwie nikt cudów w Pruchnej nie oczekiwał, ale na uwagę zasługuje to, że gospodarze podjęli rękawicę. W 48. minucie rzut karny wykorzystał Michał Chrysteczko, a w 79. minucie o przedłużenie emocji zadbał rezerwowy Sebastian Karzełek, pokonujący Romana Nalepę po składnej akcji zespołowej i asyście Juana Pablo Alvareza Munery. Na odpowiedź Beskidu nie trzeba było długo czekać. „11” po ręce w obrębie pola karnego na gola zamienił... Jaworzyn, choć futbolówka najpierw ostemplowała słupek. Nie był to zarazem koniec kanonady w Pruchnej. Kolumbijski napastnik LKS-u '99 nie zmarnował w 83. minucie podania Szymona Kwiatkowskiego, a w 90. minucie Surawski wypuścił „w uliczkę” Szymona Bezega, który formalności dopełnił. Liczba goli mogła jeszcze sięgnąć „dychy”, lecz próba Kamila Janika zza „16” odbiła się od aluminium.