W drugim konkursie 70. Turnieju Czterech Skoczni punkty zdobyło tylko dwóch polskich skoczków - Piotr Żyła (11. miejsce) oraz Jakub Wolny (23. miejsce). Na półmetku swój udział we wczorajszej rywalizacji zakończyli Dawid Kubacki (126 m) i Kamil Stoch (118 m). Przepustki nie udało się także uzyskać Pawłowi Wąskowi z WSS Wisła w Wiśle. 

 

Forma polskich skoczków, dowodzonych przez Michala Doleżala, w pierwszych tygodniach tego sezonu jest bardzo mizerna. - Problem jest taki, że kiedy idzie tępo, to człowiek chce, żeby to w końcu zaskoczyło i wtedy się spina, a nie ma impulsu. Kiedy było nas więcej w wysokiej formie, to ktoś stał na podium, później innym szło lepiej, rozpędzaliśmy się. Teraz cały czas walczymy, ale ciągle w tym za dużo chęci, żeby to przyszło już. Brakuje iskry i trzeba ją cierpliwie rozpalić. Mnie zabrakło tej cierpliwości szczególnie w drugim skoku, chyba za bardzo się nakręciłem. Zaraz jednak kolejne zawody, będzie można poskakać - powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym" Piotr Żyła. 

 

 

Jednym z nielicznych Biało-Czerwonych, którzy mogą mieć powody do optymizmu, jest Jakub Wolny. W sobotę zajął 23. miejsce, teraz w Innsbrucku także może zapunktować. - Podchodzę do tego wszystkiego spokojnie. Wiem, że i w Oberstdorfie nieźle skakałem, ale miałem trochę pecha. Staram się robić swoje i dalej będziemy szli tą drogą. Jestem dobrej myśli. Nie mam żadnych założeń wynikowych przed Innsbruckiem, skoncentruję się na swoich skokach. Lubię jednak tam skakać. W pierwszym poważnym sezonie w Pucharze Świata byłem tam piętnasty  - przyznał dziennikarzowi "PS" zawodnik LKS Klimczok Bystra.