W czerwcu 2015 roku odszedł z Wilkowic, gdzie miejscowego zespołu nie udało się doprowadzić do upragnionego awansu na szczebel „okręgówki”. Wcześniej walnie przyczynił się do historycznej promocji IV-ligowej Spójni Landek. Sławomir Białek to kolejny gość naszej STREFY WYWIADU, z którym o beskidzkim futbolu rozmawiał Marcin Nikiel.

SportoweBeskidy.pl: Co robi dziś trener, który jeszcze w poprzednim sezonie pracował w naszym regionie? Sławomir Białek: Po intensywnym okresie pracy przyszedł czas na odpoczynek i regenerację (śmiech). Oferty trenerskie od czasu mojego rozstania z Wilkowicami były, ale trochę brakowało konkretów. Zainteresowanie moją osobą wykazywały kluby „okręgówki”, czy a-klasowe, ale nie chcę podejmować pochopnych decyzji. Świetnie pracowało się w Landeku. Tak zorganizowanych klubów chciałoby się więcej w regionie. Przyszły w ślad za tym wyniki i do dziś Spójnia jest w dobrej sytuacji. Trzeba powiedzieć też, że bardzo mocno drużyna się wzmocniła, wymieniono od czasu mojej pracy chyba 80 procent składu. Widać, że prezesowi zależy i wszystko wygląda dobrze, zwłaszcza w trwającej rundzie rozgrywek. Do mojej osoby odnoszę to w ten sposób, że chciałbym pracować w klubie z aspiracjami na to, by coś fajnego osiągnąć.

SportoweBeskidy.pl: Dlaczego odszedłeś z Wilkowic? Gdy rozmawialiśmy po objęciu przez ciebie drużyny mówiłeś o nadziejach walki o awans do „okręgówki”... S.B.: Chciałem poczynić z zespołem postęp, były także konkretne założenia na wstępie współpracy w klubie. Okazało się jednak, że moje oczekiwania były trochę inne, niż niektórych osób z władz klubu. Mówiąc krótko – zawiodłem się na pewnych ludziach. Gdy przychodziłem do Wilkowic zimą potencjał w zespole był, ale na pewno nie na awans. Toteż miejsce poza ścisłą czołówką było zrozumiałe. Awansowali dużo mocniejsi Czarni Jaworze. W następnym sezonie też się nie udało. W trakcie wiosny, gdy wybrany został nowy zarząd, wiedziałem, że odejdę. Nie do końca więc wszystko wypaliło. Ale proszę spojrzeć, wystarczyły niewielkie zmiany i GLKS Wilkowice jest na czele A-klasy. Czy awansuje? Wydaje mi się, że będzie ciężko, bo Czarni są mocni. I kto wie, czy przypadkiem to nie oni chcą zwyczajnie bardziej awansować. Pamiętajmy, że trzeba brać pod uwagę kwestie tak sportowe, jak i organizacyjne. Kluby muszą być poukładane, to jest podstawa, aby myśleć o czymkolwiek w piłce.

Bialek SportoweBeskidy.pl: Bywasz na meczach ligi okręgowej. Jak spoglądasz na to, że nie do końca widać zespół, który ma te IV-ligowe aspiracje poparte wynikami? S.B.: Wszystko zależy właśnie od przygotowania klubów do gry na wyższym szczeblu. W Skoczowie jest „ciśnienie”. Życzę Mirkowi Szymurze, jak najlepszego finiszu i dobrych wyników. Wisła chyba sama nie wie, czego chce. Pasjonat? Gdyby awansował to, co dalej? Nie sądzę, aby prezes Sadlok miał ochotę znów przechodzić IV ligę w Dankowicach. Ten poziom to dla klubów obecnej „okręgówki” ogromny przeskok, wiążący się z wydatkami. Poza tym sama kwestia sportowa. Sam się przekonałem o tym, gdy prowadziłem Spójnię Landek. W „okręgówce” daliśmy radę, ale beniaminkowi IV-ligowemu szło już słabo. Brakowało cwaniactwa, doświadczenia, każde momenty dekoncentracji źle się kończyły. Na ten moment żaden klub ligi okręgowej nie prezentuje moim zdaniem poziomu na miarę IV ligi. Konieczne są znaczące wzmocnienia kadrowe w przypadku każdej z awansujących drużyn. Niestety, tych poukładanych klubów zbyt wiele nie ma.

SportoweBeskidy.pl: A poziom futbolu w regionie również na szczeblach wyższych? S.B.: Poziom w lidze okręgowej nie idzie do góry, a na wielu meczach jest... nudno. Część klubów jest tylko po to, aby być. Nie ma widoków na znaczącą poprawę. Fajnie wygląda to w IV lidze. Wszystkie beskidzkie zespoły są tu w górze tabeli i to nie przypadek. W Landeku, Jasienicy i Radziechowach solidnie się powzmacniano, co w parze z dobrą pracą trenerów daje wyniki. Dobrze jest też w BKS-ie i Rekordzie. Ale bez znaczących środków finansowych szturmowanie bram II ligi może się nie udać. Warto tym niemniej stawiać na młodych zawodników. To dobra tendencja, aby wprowadzać ich do piłki seniorskiej. W Rekordzie są grupy młodzieżowe, zespół b-klasowej „dwójki”, chłopcy grają po zakończeniu wieku juniora. Taka praca może przynieść efekt, ale nie umiem powiedzieć, czy w sezonie następnym awans do II ligi będzie realny.

SportoweBeskidy.pl: Kibice nieustannie mówią o spadku Podbeskidzia. Co ty sądzisz na ten temat? Zmiany, włącznie z osobą trenera, są konieczne? S.B.: To duże zaskoczenie. Podbeskidzie ocierało się o grupę mistrzowską i nagle przyszedł drastyczny spadek formy, który w zasadzie trudno wytłumaczyć. Zespół nie wygrał przecież żadnego z siedmiu meczów w grupie spadkowej. Trzeba mieć nadzieję, że odbudują w Bielsku zespół na miarę Ekstraklasy. Dziś Podbeskidzie znalazło się w trudnej sytuacji. A czego zabrakło? Koncentracji, trochę zaangażowania. Widziałem każdy z ostatnich meczów i powiem tak – nie wszyscy w jedną stronę pchali wózek. Było to widać. Niektórzy byli już myślami w innych klubach. Zabrakło więc tej determinacji. Myślę, że szybko wrócą do elity. Głód na piłkę w mieści widać, zdolnych zawodników również tu nie brakuje. Trzeba im dawać szansę, bo to też przełoży się na frekwencję. Zespół spadł o ligę niżej i to jest oczywista dla mnie odpowiedź, czy powinny zajść w nim zmiany. Trudno przy degradacji udawać, że teraz będzie nagle lepiej, gdy nie dokona się roszad.

SportoweBeskidy.pl: Dziękuję za rozmowę. S.B.: Dziękuję. Bialek Slawomir 2