Zatem wracają też tematy godne uwagi i felietony, próbujące być w centrum wydarzeń i odpowiadając na przykład na pytanie jak to się stało, że Podbeskidzie 80 minut grało w przewadze jednego zawodnika i nie potrafiło oddać strzału na bramkę przeciwnika - casus niby fikcyjny, ale nikogo, kto regularnie kibicuje naszemu klubowi chyba nie zdziwiłem. Teraz ktoś pomyśli, że kolejny „wybitny” ekspert postanowił przejść na drugą stronę bialskiej mocy i stanie się naczelnym hejterem Podbeskidzia. Otóż nie, tak się nie stanie. W rundzie jesiennej, która liczyła 18 kolejek I ligi udało mi się być na 14 meczach Podbeskidzia, stąd roszczę sobie prawo do wydawania opinii o tym klubie. Dodając do tego jeszcze około 20 lat jako kibic wychodzi całkiem pokaźny bagaż doświadczeń pod szyldem #Rychlińskiego21.

Zatem zapinamy pasy i zaczynamy kronikarski przegląd Podbeskidzia. Dzisiaj nieco mrocznych klimatów, rodem z kryminalnych podcastów o tajemniczych zniknięciach. Wróćmy myślami do roku 2022. Ostatniego dnia wakacji 31 sierpnia z zespołem pożegnał się trener Mirosław Smyła. Niecały tydzień później w stolicy Podbeskidzia jako nowy szkoleniowiec został zaprezentowany Dariusz Żuraw, który rozpoczął normalny proces kompletowania sztabu szkoleniowego. Do jego drużyny dołączył znany kibicom Podbeskidzia trener bramkarzy - Robert Mioduszewski i trener Grzegorz Mokry, następnie dołączył również Wojciech Makowski znany z pracy w Rakowie Częstochowa i Lechu Poznań. I tutaj pozwólcie mała dygresja, która będzie mi potrzebna, aby wylądować później z logiczną konkluzją - nikt wtedy nie pomyślał: jak to się stało, że taki wybitny specjalista zgodził się na pracę na drugim poziomie rozgrywkowym w Polsce? Nikt nie pogratulował chociażby w komentarzach trenerowi, zarządowi, że udało się kogoś takiego ściągnąć. No tak, przecież my jesteśmy zespołem, który przebiera w ofertach, a trenerzy chcą za darmo przychodzić i zrzekają się pensji byleby mogli w mediach udostępniać zdjęcia w koszulkach Podbeskidzia. Jak mogłem o tym zapomnieć.
..
 


 

Kiedy toczyła się ligowa sielanka i wydawało się, że nic nie może zakłócić czujnych opiniotwórczych receptorów bielskich kibiców, wtem jak grom z jasnego nieba spadła informacja, że z zespołem żegna się trener Mokry. Otrzymał on propozycję prowadzenia występującej w Ekstraklasie Miedzi Legnica - fakt, tutaj przyznaję rację trochę to dziwne, że drugi trener „drugoligowego” zespołu zostaje pierwszym trenerem „pierwszoligowego”, ale skoro taką propozycje otrzymał to cytując internetowy viral: „tylko głupiec, by nie skorzystał” - prawda?

Płynnie zmierzamy do epicentrum, które to zlokalizowane zostało w obrębie Klimczoka około 5 grudnia 2022 roku. Wtedy to oficjalna strona Podbeskidzia podała do publicznej wiadomości, że z klubem żegna się także trener Makowski, który to został asystentem Macieja Skorży w japońskim zespole Urawa Reds. O nie moi mili - tego to już za dużo! Następuje zwolnienie blokady i fale okrutnych i obrzydliwych hejtów zaczynają się wylewać na wszystkich, którzy cokolwiek mają wspólnego z Podbeskidziem. Nie chcę tutaj cytować, żeby nikt nie poczuł dumy ze swojej głupoty, ale niech wystarczającym potwierdzeniem będzie fakt, że taśmy takich komentarzy użyłem jako przykład dla studentów na zajęciach z psychologii komunikacji, które przyszło mi realizować w tym semestrze.

Mam nadzieję, że wszyscy doskonale się rozumiemy. Człowiek otrzymał propozycję współtworzenia drużyny, która jeszcze niedawno triumfowała w Pucharze Japonii, jej wartość rynkowa jest ponad pięć razy większa niż Podbeskidzia, a kwoty kontraktów, o których rozmawiamy w japońskiej J1 League nie mieszczą się w żadnych polskich kanonach przyzwoitości. Kiedyś Lukas Podolski, który grał w Vissel Kobe powiedział, że to, co przyciąga zawodników do tej ligi to profesjonalizm i pieniądze.

Zatem chcąc lądować wykorzystam wyżej wspomniane zagajenie. Które z tych dwóch czynników pieniądze czy profesjonalizm ligi miały zatrzymać trenera w Bielsku-Białej? Idealizm bez rozsądku jest głupotą.

 

MARCIN STOPKA