
Piłka nożna - Liga Okręgowa
Snajpera „dzień konia”. Podwójny hat-trick
Piłkarzom z Goleszowa nie przyznawano przed spotkaniem z rywalem z Wisły zbyt wielkich szans na korzystny wynik.
Początek zwiastował tymczasem, że gospodarze napędzą wyżej notowanemu przeciwnikowi stracha. Już w premierowej akcji meczu „oko w oko” z Przemysławem Szalbotem stanął Michał Jopek, lecz do siatki trafić nie był w stanie. Kolejnymi istotnymi akcentami ofensywnymi także wykazali się goleszowianie. Po rzutach rożnych po dwakroć w idealnej sytuacji i przy złym kryciu defensywy WSS pudłował jednak Andrzej Gołyźniak. A że zmarnowane szanse mścić się lubią piłkarze LKS-u przekonali się w 24. minucie. Jakub Marekwica chciał wprawdzie dośrodkować w pole karne ekipy z Goleszowa, ale po rykoszecie piłka wpadła „za kołnierz” Daniela Kurasia. Miejscowi odpowiedzieli wreszcie efektywnie w 32. minucie golem Daniela Sikory, ale był to jedynie przysłowiowy ich łabędzi śpiew. Jeszcze przed pauzą strzelecki popis zainicjował Szymon Płoszaj, bezbłędnie korzystając z możliwości uderzeń „z wapna” – raz po zagraniu ręką w następstwie wrzutki Doriana Chrapka, raz wobec zderzenia golkipera LKS-u z Wojciechem Małyjurkiem.
– Wcale dobrze w pierwszej połowie się nie prezentowaliśmy, więc rozmowa w szatni nie należała do przyjemnych. Postanowiliśmy także zmienić taktykę na prostszą i zdało to egzamin, bo raz za razem dochodziliśmy do sytuacji posyłając podania za linię obrony rywala – opowiada Tomasz Wuwer, szkoleniowiec wiślan.
Na przyjętym sposobie gry przez gości, zarazem niefrasobliwości w szeregach defensywnych LKS-u, najbardziej skorzystał Płoszaj. Snajper WSS miał swój „dzień konia”, bo trudno o inne określenia, gdy kompletuje się... 2 hat-tricki. A takie dzieło stało się popisowym osiągnięciem Płoszaja. Wspomógł go Małyjurek, który inny z wypadów okrasił trafieniem. W komplecie dało to wymowny sukces 8:1 wiślańskiego zespołu.
– Wcale dobrze w pierwszej połowie się nie prezentowaliśmy, więc rozmowa w szatni nie należała do przyjemnych. Postanowiliśmy także zmienić taktykę na prostszą i zdało to egzamin, bo raz za razem dochodziliśmy do sytuacji posyłając podania za linię obrony rywala – opowiada Tomasz Wuwer, szkoleniowiec wiślan.
Na przyjętym sposobie gry przez gości, zarazem niefrasobliwości w szeregach defensywnych LKS-u, najbardziej skorzystał Płoszaj. Snajper WSS miał swój „dzień konia”, bo trudno o inne określenia, gdy kompletuje się... 2 hat-tricki. A takie dzieło stało się popisowym osiągnięciem Płoszaja. Wspomógł go Małyjurek, który inny z wypadów okrasił trafieniem. W komplecie dało to wymowny sukces 8:1 wiślańskiego zespołu.