Tradycyjnie już spore zainteresowanie towarzyszyło części sportowej festiwalu. A to dlatego, że widzowie mogli podziwiać wyczyny znakomitych riderów w nietypowej scenerii kompleksu skoczni narciarskich Skalite. Na ich zeskoku przygotowano specjalne konstrukcje w postaci dwóch sekcji – jednej z transferem na wysoki płot, a drugiej ze skocznią typu tabletop oraz dodatkowymi wybiciami po bokach. Rozmaite triki, które podlegały ocenom sędziów, wykonywali pierwszego dnia snowboardziści, drugiego zaś narciarze.

 


Widowiskowości zmaganiom konkursowym „SnowFest Games” dodała prawdziwie zimowa sceneria w Szczyrku. W ten sposób przy wsparciu finansowym Ministerstwa Sportu i Turystyki upowszechniano sporty zimowe, w szczególności dyscypliny narciarstwa dowolnego oraz snowboardingu, w środowisku osób amatorsko je uprawiających.

W konkurencjach ocenianych najlepiej wypadli: Michał Ligocki, Kamil KnopTomasz Wolak w gronie snowboardzistów, a Kacper Zwijacz, Robert Szul i Szczepan Karpiel Bułecka w zmaganiach freeski. Robertowi Szulowi przypadło w udziale także zwycięstwo w prestiżowej kategorii "Best Trick".

 


Festiwal był także prawdziwym świętem muzyki elektronicznej, która gościła na terenie Amfiteatru nieopodal skoczni. Cała impreza „SnowFest Festival” została wznowiona po rocznej przerwie związanej z pandemią. Frekwencja potwierdziła, że to wydarzenie mające swą renomę, świetną atmosferę, a przez to stałe grono zwolenników. – Potrzebujemy spotkań w szerszym gronie. W rzeczywistości pandemicznej wiele z nich nie doszło do skutku i obyśmy mieli okazje, aby te zaległości nadrabiać. Tym bardziej cieszymy się, że w Szczyrku są takie imprezy, na które ludzie chcą przybywać z różnych miejsc w kraju – przyznaje burmistrz Antoni Byrdy.

Edycja miniona była wyjątkowa z jeszcze jednego powodu. Nie zapomniano o tym, co przeżywają zmagający się z koszmarem wojny mieszkańcy Ukrainy, zbierając pieniądze na rzecz pomocy sąsiadom.