W miniony weekend ekipa z Kończyc Małych nie dojechała do Żywca, wczoraj zaś przeciwko Czarnym wystąpiła w składzie potężnie okrojonym i mocno zarazem odmłodzonym. Efekt, a więc porażka w kolosalnych rozmiarach 0:9, nie może więc dziwić. Podobnie, jak „przyklepane” już ostatnie miejsce, gdy rozgrywki bielskiej „okręgówki” finiszują. – Od wielu tygodni zespół nie trenuje. Odpuszczanie systematycznych zajęć na tym poziomie nie może się dobrze skończyć. W lidze jest aż 18 zespołów, teraz mecze odbywają się w upale i nie ma mowy o skutecznym rywalizowaniu z przeciwnikami, którzy są przygotowani do gry. Bez regularnych treningów nie da się w „okręgówce” nic zdziałać – komentuje szkoleniowiec beniaminka Paweł Juchniewicz, który został przez klubowych włodarzy poproszony o dokończenie sezonu wraz z zespołem.

Z perspektywy czasu potwierdziło się, że obecny poziom ligowy klub z Kończyc Małych przerósł. – Chłopcy sami mówili, że „napalanie się” na awans było błędem. Problemy organizacyjne okazały się zbyt poważne – zaznacza Juchniewicz, który dodaje, że od startu rozgrywek ich „czerwona latarnia” mogła mimo wszystko pokusić się o coś więcej. – Były mecze, jak choćby przeciwko zespołowi BKS-u, w którym potencjał w naszej drużynie był widoczny. To jednak za mało. Jak już mówiłem zabrakło systematyki pracy – mówi trener spadkowicza.

Do końca sezonu, przed powrotem na szczebel a-klasowy, futboliści LKS-u zmierzą się jeszcze na własnym boisku z rywalami z Bestwiny i Wisły. Spotkania te przedzieli dziś w trudnej sytuacji kadrowej mocno wątpliwy wyjazd do Łękawicy.