W premierowych 3 kwadransach piłkarze prowadzeni przez Seweryna Kośca zarysowali swoją przewagę. Udokumentować udało się ją raz. W 30. minucie Patryk Kłyszyński właściwie spożytkował akcję całego zespołu. Było to jedyne trafienie w pierwszej połowie. 

 

- Graliśmy w tym meczu trochę za wolno. Zwłaszcza przy wyniku 2:0 wkradło się rozluźnienie. Ogólnie mecz przebiegał pod naszą kontrolą. Szkoda tylko, że brakowało nam pazerności do strzelenia kolejnych goli - ocenia Kosiec. 

 

 

Na drugą połowę zespół Roberta Żbikowskiego wyszedł zmotywowany, chcąc doprowadzić do wyrównania. Ta sztuka się mu jednak nie udała, wszak defensywa Fiodorów była ponadprzeciętnie szczelna. Nie można tego samego powiedzieć o obrońcach z Wisły, którzy w ostatnim kwadransie gry dali się zaskoczyć dwukrotnie. Wpierw ponownie na listę strzelców wpisał się Kłyszyński, natomiast w 85. minucie Bartosza Grabowskiego pokonał Marcin Byrtek, który popisał się genialnym uderzeniem zza 16. metra.