W 7. minucie goście z Landeka po raz pierwszy zaskoczyli defensywę przeciwnika, a stały fragment na gola zamienił Kamil Jonkisz. Na tym nie poprzestali i niespełna kwadrans później było 2:0. Michał Skocz nie był w stanie zastopować uderzenia Wojciecha Pisarka po „długim” słupku. Spójnia grała od gospodarzy lepiej, jakiekolwiek zapędy Kuźni stopowała, a sama na przerwę udać się mogła z większą zaliczką. Sęk jednak w tym, że w 45. minucie najlepszej okazji na zdobycie gola, a więc rzutu karnego, nie wykorzystał Bartosz Rutkowski, którego intencje golkiper ustronian wyczuł.

W co trudno było uwierzyć mając na względzie przebieg premierowej części sparingu, role diametralnie odmieniły się po zmianie stron. Kuźnia przeważała zdecydowanie, a większe możliwości dokonywania kadrowych roszad przy upalnej aurze nie pozostała bez efektu na rezultat. Mikołaj WaniaMateusz Tarasz doprowadzili do remisu, a w 87. minucie jeden z graczy testowanych przypieczętował wygraną ekipy z Ustronia.

Gdzie należy szukać przyczyn remontady w starciu IV-ligowców? – To, że po przerwie nie radziliśmy sobie już tak dobrze, wynikało z bardzo dużej intensywności narzuconej w pierwszych 45. minutach. Z drużyny jestem mimo wszystko dumny, bo wszyscy moi zawodnicy zostawili zdrowie na boisku i nie odpuszczali do samego końca. Gdybyśmy na tym etapie przygotowań zagrali 2 równe połowy byłbym w ciężkim szoku – analizuje Mateusz Wrana, nowy szkoleniowiec Spójni.