Najistotniejsza była jednak klamra, która arcyciekawą batalię „spięła”. Mowa o golach, które protokół strzelecki zainicjowały, a następnie go zamknęły. Oba to dzieła rzadkiej urody, a w roli głównej wystąpił po dwakroć Bartłomiej Gołąb. Pomocnik Pasjonata stosownie w 4. i 89. minucie decydował się na uderzenia z okolic 30. metra, w fantastycznym stylu pokonując golkipera lidera „okręgówki”. Trafienia te przedzielił celny strzał głową Daniela Korczyka, który w 64. minucie skorzystał z dokładnego dośrodkowania z rzutu rożnego Błażeja Cięciela.
 



Bramki opisane powyżej przyczyniły się do wygranej ekipy z Dankowic, choć konkurent opór zdecydowany postawił. Piłkarze z Lędzin znajdywali sposób na Dominika Krausa i wyrównywali wynik na 1:1, a później 2:2, by jednak wyższość Pasjonata uznać po końcowym gwizdku sędziego. – Ośmielę się stwierdzić, że o tego jednego gola byliśmy drużyną lepszą – przyznaje trener gospodarzy Artur Bieroński.

– Pierwsza część była wyrównana. Rywal częściej operował piłką, ale czasami nic z tego nie wynika i tak właśnie to wyglądało – opisuje szkoleniowiec Pasjonata, którego podopieczni mogli MKS skarcić za sprawą groźnie uderzających Wojciecha Sadloka czy Jakuba Ogiegło.

Odsłona rewanżowa to także szanse dankowiczan. W 47. minucie próbę z 7. metrów Krzysztofa Łaciaka obronił golkiper gości. Górą był również, kiedy w 60. minucie niepokoił go Gołąb. – Obawialiśmy się tej połowy meczu, ale przy upalnej pogodzie wytrzymaliśmy wymianę ciosów – dodaje Bieroński.