Faworytem owego starcia bez wątpienia była Błyskawica, lecz któż się mógł spodziewać, iż po 6. minutach będzie prowadzić nad bialską Stalą dwiema bramkami. Niespełna 180 sekund potrzebował Błażej Bawoł, aby otworzyć wynik potyczki, posyłając piłkę do siatki po zamieszaniu w polu karnym gości. Zaraz potem na listę strzelców wpisał się Krzysztof Koczur. Rosły napastnik z zimną krwią wykończył podanie od Michała Grzesia. 

Te 2 szybkie ciosy znacznie podcięły skrzydła BKS-owi, który nie mógł odnaleźć swej właściwej dyspozycji. W premierowej odsłonie spotkania jedyną dobrą okazję miał Jakub Pilch. Snajper bialskiej Stali nie trafił jednak w bramkę po uderzeniu głową. Wspierani przez liczną grupę kibiców bielszczanie schodzili na przerwę z trzybramkową stratą. W 35. minucie Damian Stawicki, otrzymawszy idealne prostopadłe podanie, "huknął" precyzyjnie pod poprzeczkę. 

Kolejna odsłona potyczki zaczęła się równie fatalnie dla Stali, co pierwsza. Gola na 4:0 w 50. minucie dla Błyskawicy zdobył Rafał Dziadek, który wykończył dwójkową akcję z Bawołem. BKS nawiązał kontakt 3 minuty później, kiedy to były zawodnik drużyny z Drogomyśla, Michał Pękala pokonał Krzysztofa Michałowskiego. Ten – pomimo ostatecznego rezultatu – nie był wcale bezrobotny. BKS szukał kolejnych bramek. Dobrą okazję miał m.in. Kornel Adamus, lecz przegrał on pojedynek "oko w oko" z Michałowskim. 

W 72. i 81.minucie drogomyślanie dołożyli kolejne 2 trafienia, a dokładniej Daniel Krzempek i Robert Pawlak. Zawodnicy bialskiej Stali nie zamierzali się jednak poddawać. Tuż przed końcem meczu bramkę na otarcie łez zdobył Krystian Mańkus, który skutecznie przymierzył z "wapna".